Nie tylko w gabinecie psychologicznym, ale też w różnych sytuacjach towarzyskich, spotykam różne kobiety opowiadające właściwie tę samą historię. Historię, która cechuje się tym, że ma swój początek (zwykle bardzo romantyczny), punkt kulminacyjny (cały w bieli, z limuzyną, bliższą i dalszą rodziną) oraz dość niedoprecyzowany ciąg dalszy, który miał brzmieć „i żyli długo i szczęśliwie“, ale z różnych względów wyszedł zupełnie inaczej…
A ponieważ wyszedł inaczej, to główni bohaterowie od jakiegoś (kilku, bądź kilkunastoletniego) czasu zastanawiają się co z tym ciągiem dalszym teraz zrobić?
Kontynuować? Zakończyć? Ale jak tu zakończyć, skoro znamy tylko „i żyli długo i szczęśliwie..“.
Nasza kultura od najmłodszych lat bezlitośnie karmi nas wizją wielkiej miłości. Koniecznie tej jedynej i na całe życie. A życie? Cóż, jak to życie, pisze różne scenariusze.
Mamy coraz mniej czasu na bliskie relacje, coraz więcej stresów i napięć w życiu codziennym. Zwykle zwyczajnie brak nam miejsca i siły na pielęgnowanie bliskiego związku. Zaczynamy się mijać, wymieniać komunikaty.
Milczymy. Najpierw milczymy wymownie i znacząco (bo powinien się domyśleć i coś z tym zrobić!), potem milczymy obrażone (bo się nie domyślił i nie zrobił), a potem już po prostu milczymy, bo nie chce nam się rozmawiać. Bo nie ma o czym.
Dochodzą małe przytyki i złośliwości, czasem poniżenia, czasem bierna agresja, a czasem pogarda.
A my, cóż – trwamy na posterunku. Bo wielka miłość i piękny ślub był i miało być na całe życie. Bo mamy poczucie, że bez drugiej osoby nie damy sobie rady. Bo boimy się i wstydzimy reakcji rodziny, znajomych. Bo mamy poczucie, że robimy to dla dobra dzieci. Wreszcie – bo boimy się być same.
I tak czekamy. Czekamy latami, a czasem, jak pokazuje przykład moich niektórych klientek, nawet dekadami.
To czekanie sprzedały nam chyba w genach nasze prababki. Czekały przy ognisku, aż mężczyźni wrócą z polowania, a potem czekały w domach, aż wrócą z wojny.
A my dziś czekamy, aż szef da podwyżkę, aż dostrzegą nasz ponadprzeciętny udział w projekcie, aż mąż zacznie sam z siebie wstawać do dziecka w nocy..
No więc Drogie Panie – szczerze – to się pewnie, gdzieś, kiedyś, jakiejś kobiecie samo z siebie przydarzy (tzw. legenda miejska), ale sama nie postawiłabym na to raczej pieniędzy.
Zresztą, w kwestii związku który nie daje nam szczęścia, właściwie nie wiadomo na co czekamy. Na meteor? Trzęsienie ziemi? Powódź?
Jakie sygnały i znaki mają na nas spaść z nieba lub ziemi, żeby podjąć decyzję: tak chcę się skonsultować ze specjalistą w sprawie mojego związku. Tak, chcę zrozumieć z czego wynikają trudności, które przeżywam. Tak, chcę się mojej relacji przyjrzeć z dystansu. Tak, chcę rozważyć wszystkie za i przeciw i podjąć najlepszą dla siebie decyzję: terapia własna, terapia małżeńska, terapia rodzinna, mediacje czy adwokat.
Bo związek sam z siebie, nagle nie zacznie być tak po prostu udany. Gdy ząb nas bardzo boli, idziemy do dentysty – wiemy, że sam się nie wyleczy. Gdy mamy nawracające, utrudniające normalne życie migreny lub bóle brzucha, konsultujemy się z lekarzem i robimy badania – wiemy, że przyczyna może tkwić głębiej, a łykanie samych środków przeciwbólowych jest niedobrym pomysłem.
A co robimy gdy związek nas boli? Czekamy na cud.
Pozwólcie, że podpowiem – zróbmy go sobie same. Skonsultujmy się ze specjalistą, który podpowie nam optymalne dla nas rozwiązania – najlepiej psychologiem.
Spójrzmy na jego kwalifikacje, które powinny być opisane na stronie internetowej, na dyplomy i certyfikaty, ale też w trakcie pierwszej/pierwszych konsultacji przyglądajmy się uważnie, jak czujemy się w relacji z tą konkretnie osobą.
Czy mamy poczucie że jesteśmy akceptowane? Czy czujemy sie zrozumiane? Czy widzimy, że psycholog jest skupiony i słucha nas całym sobą? Czy według nas ma szacunek dla naszych i swoich granic? Czy czujemy, że daje nam wsparcie, powstrzymując się od ocen?
To niezwykle ważne, żeby swoją drogę poszukiwania profesjonalnej pomocy zacząć z osobą, której ufamy i z którą mamy „chemię“. Szczególnie, jak wskazuje wiele badań, to właśnie jakość owej relacji ze specjalistą jest dla nas w całym procesie zmiany kluczowa.
Autor : Anna Klaus – Zielińska, psycholog społeczny, właścicielka gabinetów Wise Mind oferujących kompleksowe wsparcie osobom deklarującym trudności w związku.