Adam Królikiewicz to znakomity jeździec i major kawalerii Wojska Polskiego. Zapisał się nie tylko w militarnej historii naszego kraju, m.in. uczestnicząc w działaniach I i II wojny światowej czy konflikcie polsko-bolszewickim, ale także sportowej. Sięgając po brązowe trofeum w konkursie skoków przez przeszkody na Igrzyskach w Paryżu w 1924 r. został pierwszym polskim medalistą olimpijskim w konkurencjach indywidualnych.
Olimpijskie zmagania w stolicy Francji w 1924 r. były debiutem Polski na największej i najbardziej prestiżowej sportowej imprezie świata. Swój premierowy występ biało-czerwoni „okrasili” zdobyciem dwóch medali. Po srebro w drużynowym wyścigu na 4000 m na dochodzenie sięgnęli kolarze torowi Józef Lange, Jan Łazarski, Tomasz Stankiewicz i Franciszek Szymczyk, a po brąz w konkursie skoków wspomniany już wyżej Królikiewicz na koniu Pikador. Pierwsi swoje zmagania zakończyli cykliści i to oni przeszli do historii jako zdobywcy premierowego olimpijskiego trofeum dla Polski. Z kolei Królikiewicz zapisał się jako pierwszy medalista w konkurencjach indywidualnych. Ponadto – przez niedopatrzenie czy opieszałość organizatorów – to on, a nie kolarze, otrzymał swoją nagrodę wcześniej.
Królikiewicz, tak jak cykliści, również powinien w Paryżu sięgnąć po srebrny medal, bowiem drugi w klasyfikacji Tommaso Lequio, przy pokonywaniu ostatniej przeszkody omal nie spadł z konia i skorzystał z pomocy stojącego obok fotografa, co było niedozwolone. Umknęło to jednak uwadze jury i Włoch, broniący tytułu mistrza olimpijskiego wywalczonego w Antwerpii (1920), uniknął dyskwalifikacji.
Występ w 1924 r. nie był jedynym olimpijskim akcentem w karierze Królikiewicza. Dwanaście lat później pojechał także na Igrzyska do Berlina, jednak nie jako zawodnik, a… kierownik techniczny polskiej ekipy jeździeckiej. Nie był już bowiem czynnym sportowcem (z powodu problemów z kręgosłupem, będących konsekwencja upadku z konia, musiał zakończyć karierę), a swój czas poświęcał głównie pracy instruktorskiej i szkoleniowej w Centrum Wyszkolenia Kawalerii w Grudziądzu. Pod jego wodzą polscy jeźdźcy: Zdzisław Kawecki, Henryk Leliwa-Roycewicz, Seweryn Kulesza wywalczyli w stolicy III Rzeszy srebrny medal drużynowo we Wszechstronnym Konkursie Konia Wierzchowego (WKKW).
Królikiewicz rozpoczął swoją przygodę z jeździectwem dość późno, bo w wieku 20 lat, wstępując w 1914 r. do Brygady Legionów Polskich. Później szkolił swoje umiejętności w tej dziedzinie m.in. w Oficerskiej Szkole Kawalerii przy 1 pułku Legionów, Oficerskiej Szkole Jazdy w Starej Wsi pod Warszawą czy we włoskich szkołach w Pinerolo i Tor di Quinto. Swoimi umiejętnościami jeździeckimi zachwycał nie tylko rodaków, ale też cały świat, a włoska prasa nazwała go „un cavaliere perfetto”, czyli …jeźdźcem doskonałym.
Królikiewicz, urodzony 9 grudnia 1894 r. we Lwowie, potrafił świetnie łączyć karierę sportową ze służbą w wojsku. Oficjalny debiut w zawodach jeździeckich zanotował w czerwcu 1920 r. w Warszawie, triumfując w Wielkim Konkursie Myśliwskim o Nagrodę Naczelnego Wodza. Pokonał wówczas m.in. głównego faworyta, legendę polskiej hippiki Karola Rómmla. A to był jedynie pierwszy krok w jego wspaniałej i pełnej sukcesów karierze. W latach 1923-1933 wystąpił w ponad 100 zawodach, także i tych międzynarodowych, zdobywając imponujące 140 wyróżnień i odnosząc 24 zwycięstwa, m.in. na parkurach w Nicei, Rzymie, Mediolanie, Neapolu, Nowym Jorku, Lucernie, Londynie, Rydze, Tallinie, Brukseli, Budapeszcie czy Berlinie. Osiemnaście razy startował w prestiżowych konkursach o Puchar Narodów, notując cztery triumfy – w Nicei (1925, 1928), Nowym Jorku (1926) i Warszawie (1927). Równocześnie piął się w hierarchii wojskowej, awansując w 1933 r. do stopnia majora.
Królikiewicz odnosił największe i najbardziej spektakularne sukcesy dosiadając koni o imionach Jasiek i Picador. Z tym pierwszym debiutował w zawodach jeździeckich (1920) i zdobył m.in. Nagrodę Miasta Nicei (1924), natomiast z drugim wywalczył chociażby brązowy medal olimpijski na Igrzyskach w Paryżu (1924). Oba rumaki darzył wielkim sentymentem, o czym świadczy fakt, że poświęcił im jedną z napisanych przez siebie licznych książek, którą zatytułował „Jasiek, Picador i ja”. Królikiewicz rywalizował w konkursach również na koniach o imionach: Mylord, Unigeno, Dream czy Jacek. Tego ostatniego dosiadał m.in. podczas zwycięskiego Pucharu Narodów w Nowym Jorku (1926).
Po zakończeniu kariery sportowej Królikiewicz spełniał się jako instruktor i trener. Pisał także artykuły i książki oraz pracował jako konsultant do spraw jeździectwa przy realizacji filmów, m.in. „Podhale w ogniu”, „Rancho Texas”, „Mandrin” oraz „Popioły”, w którym zagrał jedną z niewielkich ról. Podczas kręcenia tej ostatniej produkcji, ekranizacji powieści Stefana Żeromskiego reżyserowanej przez Andrzeja Wajdę, uległ wypadkowi, którego konsekwencją była poważna kontuzja kręgosłupa i paraliż dolnej części ciała. Ponad rok Królikiewicz, dziadek znanego scenarzysty filmowego Cezarego Harasimowicza, spędził w Ośrodku Rehabilitacji w Konstancinie-Jeziornie. Zmarł 4 maja 1966 r. w wieku 72 lat.
W 2024 roku mija sto lat od wywalczenia przez Adama Królikiewicza brązowego medalu olimpijskiego. Już latem zostanie rozegrana kolejna, 33. edycja igrzysk, które – jak przed wiekiem – odbędą się w Paryżu. Byłoby wspaniale, gdyby następcy Królikiewicza nawiązali do jego sukcesów i uhonorowali ten zacny jubileusz zdobyciem kolejnego olimpijskiego medalu w jeździectwie. A będzie ku temu znakomita okazja. Po raz pierwszy od Igrzysk w Moskwie w 1980 r. Polska wystawi drużyny we wszystkich trzech konkurencjach – ujeżdżeniu, skokach i WKKW. Biało-czerwoni sięgnęli wówczas po srebrny medal drużynowo, a Jan Kowalczyk po złoto indywidualnie. Oba trofea wywalczyli w skokach przez przeszkody. Oby podobnie było w Paryżu…
Marta Marek