Często spotykam się ze znakomitymi specjalistami, którzy nie wierzą w swoje kompetencje. Pracują w dużych firmach, w agencjach reklamowych, korporacjach, a na co dzień myślą o sobie tak, jakby ciągle potrafili za mało. Nie wierzą w to, że mogliby być na wyższych stanowiskach. Bywa, że ich mniej zdolni koledzy zatrudniają ich u siebie, a oni, mimo wyższego wykształcenia, większych doświadczeń zawodowych pracują na ich rachunek i zysk.
Jak to się dzieje, że specjaliści nie wierzą w siebie? Wielu z nich umniejsza swoim pragnieniom. Jak to się dzieje, że często wysoko wykształcone osoby umniejszają swoim umiejętnościom i stoją w miejscu, nie awansując? Wszystko zaczyna się znacznie wcześniej. Wówczas, gdy uczymy się przekonań na własny temat. Nasza tradycja wychowania dzieci niestety nie ma najlepszych standardów. Wielokrotnie słyszeliśmy, że wypada być skromnym, uległym. Mamy szczęście, jeśli dorastaliśmy w domu, w którym mówiło się, że warto dawać, ale i otrzymywać, że świat jest dobry. W domach, w których byliśmy chwaleni za swoje umiejętności i zwyczajne, dobre zachowania. Im bezpieczniejsza więź dziecka z opiekunem głównym, tym bardziej satysfakcjonujące więzi w życiu dorosłym (romantyczne, społeczne, przyjacielskie). Mówi się, że ok. 47 % populacji odebrało bezpieczną relację z opiekunem głównym (zazwyczaj jest to matka). Wewnętrzny system operacyjny zawiera wówczas pozytywne przekonania o innych ludziach, o sobie i wtedy człowiek jest nauczony lepszego radzenia sobie w życiu. Wewnętrzne modele operacyjne tworzą się na bazie doświadczeń z opiekunem głównym i te są najważniejsze. Działanie tych modeli dzieje się podświadomie w życiu codziennym.
Wielu z nas boryka się z rozmaitymi trudnościami. Z bliskimi, w pracy, nie są pewni swoich kompetencji. Często, jako dzieci próbowali się zbliżyć do rodzica, a ten bywał niedostępny (raczej nieintencjonalnie). Rodzic bywał zapracowany, zestresowany. Czasem pojawiały się okoliczności, że rodzic czuł smutek lub przeżywał rozwód albo żałobę. Bywał zatem niedostępny. Co z tym mogło zrobić dziecko? Umniejszało sobie, czuło się nieważne. Czasem opiekowało się rodzicem. To dziecko, dziś jako dorosły, myśli: „muszę wytrzymać, za dużo wymagam, inni też wytrzymują, kolega awansował, bo ma znajomych, jest lepszy ode mnie, a ja muszę robić swoje.” Dyplomy na ścianie, a słabość w myślach, ciele, czuciu. Bezsilność na co dzień. Wielu z nas boi się wychylić w pracy, bo brakuje pewności i jest przecież kredyt do spłacenia, więc lepiej wytrzymać i siedzieć cicho. I tak mija dziesięć, czasem dwadzieścia lat. Mimo upływu lat, zdobywania kolejnych szczebli wykształcenia i kompetencji… awansu brak. Nie ma podwyżki po znakomicie wykonanym projekcie? Trochę zaskoczenia, ale w sumie znajome standardy.
Zdarzało się słyszeć: „synku, ale ty delikatny jesteś. Jesteś słaby, może i mądry, ale słaby”. Grałeś w piłkę, wygrywałeś mecze? „Oj takie tam mecze, nic wielkiego synku. To tylko sport.” Bywało, że rodzic mówił, że nie ma co się denerwować, lepiej odpuścić. Wielu z nas było w dzieciństwie uczone tego by nie czuć, nie płakać, bo nie wypada, być grzecznym, zjeść coś słodkiego na smutki. To umniejszanie temu, co człowiek przeżywał, często bywało praktykowane podczas wychowywania dzieci. Co się z tym później dzieje? Otóż „czucie” nie znika. Jednak mózg się tego „zamrażania”, zwanego dysocjacją, uczył i tak już zostało ono na długie lata. W dzieciństwie to był jedyny sposób na przetrwanie, ale w dorosłym życiu, nie pomaga. Od tego blisko do chorób (zawały, nowotwory). To jednak osobny temat. Osoby te nie umieją się przejrzeć się w oczach bliskich, nie wierzą przyjaciołom, że znaczą o wiele więcej niż myślą o sobie sami. „Tak musi być. Trzeba wytrzymać”…myślą. Czyżby? Tracić swój drogocenny czas? Naprawdę? Może by tak jednak spróbować… rozwinąć skrzydła?
Szczęśliwie gdy przyjaciel da mu numer do terapeuty lub gdy osoba sama poczuje złość
i spotka się ze specjalistą, bo zauważy, że koledzy są już w innym miejscu, że się zmienili, że uwierzyli w siebie. Wzmocnili się. Usłyszy wtedy, że celem jest budować siebie, a nie innych. I okaże się, że może to być całkiem przyjemne, a co więcej możliwe. Pora przepracować przekonania o sobie z negatywnych i osłabiających na te prawdziwe, adekwatne, zgodnie z własnymi potrzebami.
Kiedy dowiesz się skąd pochodzi to przekonanie: „jestem słaby, głupi, niewystarczający” może okazać się, że był to przypadek. Poszedłeś/poszłaś gdzieś jako dziecko, spotkałeś nauczyciela, który wyraził się o Tobie w przykry sposób. Nikt nie objaśnił Ci wtedy, że miałeś prawo czuć zatroskanie, złość, niezrozumienie. Nikt nie stanął w Twojej obronie i negatywne przekonanie gotowe. Zostaje ono na długie lata. Pojawia się w najmniej oczekiwanych okolicznościach. Grymas twarzy szefa, ton głosu? Myślisz: „czego ja mogę chcieć więcej…jestem przecież taki nieudolny”. „Mam wykształcenie, udał mi się projekt…to był przypadek, miałem chwilowe szczęście. To nie są wcale moje umiejętności, to przypadek”. Jakoś tę bezsilność trzeba sobie przecież wytłumaczyć, poczuć choć troszkę tak bardzo potrzebnej kontroli. Trzeba poczuć silny dyskomfort, by zwrócić się do specjalisty, by przyjrzeć się temu, co jak słyszę w gabinecie: „to jest we mnie do naprawy”. A to nie jest do naprawy w Tobie, tylko w tamtej sytuacji. Często przyczyna była w dorosłym człowieku, którego napotkałeś kiedyś na swojej drodze. W człowieku, który Cię wtedy unieważnił. Nie pozwól pozostać unieważnionym przez samego siebie. Nie pozwalaj unieważniać siebie innym ludziom.
Ważne, by znaleźć czas dla siebie. Zobaczyć, co czuję i kiedy czułem się podobnie. Kiedy to się zaczęło, czego nauczył się mój mózg i co mogę z tym zrobić dzisiaj. Co czułem wtedy, co myślałem o sobie wtedy. Co myślę o sobie dzisiaj. Tego nie robi się samemu, potrzebny jest terapeuta z doświadczeniem i właściwym certyfikatem.
W psychoterapii jest wiele udowodnionych metod do pracy z negatywnymi przekonaniami na swój temat. Jedną ze znakomitych sposobów pracy nad wzmocnieniem pozytywnych przekonań w sobie jest terapia EMDR. Jak wiele skutecznych metod, została stworzona przez przypadek. Francine Shapiro odkryła ją podczas spaceru. Z naukowym podejściem i ogromną determinacją pochyliła się nad badaniami na jej temat i stworzeniem znakomitej procedury. EMDR została stworzona do pracy z traumą. Pomaga wielu ludziom w bardzo trudnych sytuacjach, w traumatycznych sytuacjach. W sytuacjach związanych ze śmiercią, z zagrożeniem życia. Jednak warto wspomnieć o tej metodzie przy pracy z przekonaniami. Prawda bowiem jest taka, że dla dziecka unieważnienie przez rodzica, zaniedbanie, niedostępność ma również znamiona traumatycznych wydarzeń. Unieważnione dziecko, czuje się niekochane, nieważne, zbędne, niewystarczające. To dla dziecka traumatyczne doświadczenie. Nie mam na myśli tutaj, że intencja rodzica jest celowa, bo zazwyczaj tak nie jest. Matki muszą często wracać do pracy zbyt szybko. Miewają za mało czasu, bywają opuszczone przez bliskich. Nie chodzi mi o to, by szukać winnego, a raczej by zrozumieć. Nasze matki miały bowiem swoje matki, a te dorastały w codziennym zagrożeniu życia, podczas wojny. Trauma niesie się długo, przekonania tworzą się od samego początku. Nasza historia bywała pełna lęku.
Wpływ na nasze zachowania w dorosłości ma wiele czynników, jednak istotnym jest to, jakie przekonania na swój temat słyszeliśmy lub co czuliśmy, gdy byliśmy dziećmi. Powtórzę raz jeszcze: w wielu domach bywało tak, że dziecko słyszało, że jest za mało skuteczne. Było porównywane z rówieśnikami jako słabsze, oceny były niewystarczające dla rodzica. Człowiek dorosły, z takimi przekonaniami z domu na swój temat, nie umie w siebie wierzyć. Dziś wykształcony, obawia się wyegzekwować podwyżkę, bo przecież wierzy, że ciągle mu czegoś brakuje. Być może był przekonywany do tego, że pokora popłaca. Jest więc nadmiernie grzeczny i cichy, nastawiony na uległość. Często nie wierzy w siebie, choć fakty mówią o nim zupełnie coś innego. On nie ma odwagi, pewności, by móc to dostrzec. Często bliscy postrzegają go za bardziej atrakcyjnego zawodowo niż on sam, bowiem jako dziecko ciągle słyszał, że musi uważać, by nie stracić tego co ma, by nie ryzykował.
Jeśli bywaliśmy w relacjach z opiekunem umniejszani to już z pewnością się Państwo domyślają, dlaczego ekspert może czuć się niedouczony, za mało skuteczny, za mało pewny i wartościowy. Nauczył się tego w dzieciństwie. Dzięki terapii EMDR, wydarzenie zostaje przesunięte do przeszłości, do wspomnienia. Nie wybrzmiewa już tak intensywnie. Jest więc już inaczej, lżej przeżywane. Teraz dorosły może powiedzieć z perspektywy : „Rozumiem to wreszcie. Byłem wtedy małym dzieckiem, nie miałem na to wpływu.” Przekonania, których się wtedy nauczyłem o sobie, są nieprawdziwe. Dziecko nie mogło się tym tematem zaopiekować. Dorosły nie miał prawa tak mówić do mnie jako dziecka. Rozumiem dzisiaj, dlaczego nie czułem się wtedy pewny, ważny. Dziś po przepracowaniu tych doświadczeń czuję się wystarczający. Teraz jest całkowicie bezpiecznie, nawet jestem na tyle odważny, że opiekuję się tym tematem przy pomocy terapeuty”.
Ważną częścią EMDR jest praca z zasobami klienta. Terapeuta pomoże wzmocnić to, czego potrzebuje klient. Warto poszukać wewnętrznych zasobów, które pomogą przejść klientowi nieco łatwiej przez wybrane cele w przyszłości. Przejść łatwiej przez najbliższe, przyszłe wyzwania. Wzmocnimy zasoby osobiste zgodnie z tym, na co ,,godzi się’’ w danym momencie mózg klienta. Tak bowiem pracujemy podczas terapii EMDR.
EMDR działa dzięki bilateralnej stymulacji mózgu. Pracujemy nad współpracą między prawą, a lewą półkulą. Prawa odpowiada za emocje, często silnie „zalewające” człowieka w danym momencie, lewa półkula za logikę i planowanie. Odwrażliwiamy trudne wydarzenie, gdy te emocje były destrukcyjne, zbyt silne i półkule zaczynają się lepiej ,,rozumieć’’. Lewa „pomaga” prawej. Odwrażliwiamy trudności, by poprowadzić klienta z nadzieją w przyszłość. By wierzył w swoje prawdziwe zasoby i kompetencje. Wyzwalacze, które przenoszą ciało i myśli do czasów, gdy wierzyliśmy w naszą słabość, zaczynają blednąć. Są odwrażliwiane przy pomocy stymulacji bilateralnej. W końcu jest znacznie lżej, potrzebne zasoby zostają zainstalowane tak, by móc patrzeć nieco pewniej w przyszłość. Mniej się niepokoić. Terapeuta zazwyczaj pracuje, stymulując pracę gałek ocznych, ale może używać również stymulatorów w dłoniach, ostukiwania ramion (w uścisku motyla), używania stymulacji słuchowej, naprzemiennego tappingu kolan. Możemy też pracować online. Nie zaleca się pracy samodzielnej. Tutaj musi klientowi towarzyszyć certyfikowany terapeuta EMDR, a ten, według standardów, musi być psychologiem.
Podsumujmy zatem, o co z tymi zasobami chodzi?
W dzieciństwie słowa ranią bardzo skutecznie. W dzieciach pojawiają się ciężkie emocje i trudne przekonania o sobie. Dziecko wierzy, że rodzic z zasady (ewolucyjnie) powinien je kochać, a jeśli tego nie czuje, myśli, że to z nim z pewnością coś musi być nie tak. Czuje ogromny smutek, samotność, często poczucie winy. Czuje, że nie zasługuje na miłość. Pracujemy nad tym negatywnym przekonaniem, które klient kojarzy, odkrywa, odnajduje, skąd pochodzą. Pomaga nam w tym metoda EMDR. I tak, krok po kroku, klient dzięki swojej determinacji, sile, którą w sobie odnajduje, skuteczności, której się na nowo uczy, zmienia przekonania na swój temat. Wzmacnia się i przestaje pozwalać się wykorzystywać innym. Często jest zaskoczony zmianą. Czasem szeroko otwiera oczy już podczas pierwszych sesji. Jakby chciał powiedzieć z niedowierzaniem: „chyba na za dużo sobie pozwalam, jak to możliwe, że już nie czuję dyskomfortu? Czy mogę myśleć o sobie tak dobrze?”
Mam Klientów, którzy podczas terapii zauważają ogromne zmiany na korzyść. Zmieniają pracę, awansują i dostają podwyżki, odmawiają zadań, które bywają poniżej ich kompetencji, przenoszą się do działów, w których wyzwania zawodowe bardziej ich interesują. Zdarza się, że odchodzą z pracy i tworzą własne firmy. Rozwijają swoją twórczość, siłę, sprawczość. Mam klientów, którzy z podległych partnerów stają się fascynujący w związkach, pewniejsi. To wszystko trwa, czasem dłużej, ale czasem dzieje się szybko.
Każdy z klientów jest wyjątkowy, indywidualny i ma za sobą swoją własną historię. Procedury trzeba dopasować. Przy traumie jednorazowej to zazwyczaj do kilkunastu sesji, przy traumach złożonych trwa to dłużej. Bywa, że zrealizujemy wyznaczony w terapii cel i klient myśli o kolejnym. Każdy klient ma swoją historię, którą warto się zaopiekować, bo uciekanie przed nią, powoduje tylko, że jest tej historii i emocji z nią związanych coraz więcej. Unikanie nie sprawdza się.
Przekonania można zmienić na bardziej pozytywne, plany zrealizować lepiej niż do tej pory, warto dać sobie możliwość, by niebawem poczuć sens i to, że wybrany cel zaczyna być osiągalny. Zmianę widać nie tylko w działaniu, zmianę widać w odzyskiwaniu urody, wyprostowanej postawie i mowie ciała.
Autor : Małgorzata Kolasińska