Góry, pustynie, lodowce, miasta, a nawet… dinozaury! Polscy naukowcy i podróżnicy zostali upamiętnieni w wielu miejscach na całym świecie, a pamięć o nich jest wciąż żywa nawet w najdalszych zakątkach globu. Zapraszam do zapoznania się z sylwetkami Polaków, zapomnianych w kraju, a docenionych za granicą.
Od XIX wieku względy polityczne lub zarobkowe zmuszały Polaków do osiedlania się w innych krajach. Nie zawsze dane było im wrócić do domu i do dziś nasi rodacy zamieszkują państwa rozsiane po całym świecie. Nikogo z nas nie dziwią zatem swojsko brzmiące nazwiska ludzi ze świata sportu czy showbiznesu, takich jak duńska tenisistka Caroline Wozniacki, argentyński piłkarz Paulo Dybala czy australijska aktorka Mia Wasikowska. Jednak mało kto wie, że polskie nazwiska znajdują się także w nazwach pasm górskich, rzek czy zatok na wszystkich kontynentach. Poniżej prezentujemy historie naszych rodaków, którzy mierzyli się z wieloma przeciwnościami losu i podejmowali odważne decyzje, a ich poświęcenie i zaangażowanie docenia się na świecie po dzień dzisiejszy.
W dziewięć lat dookoła świata
Nasze zestawienie zaczniemy od prawdziwego giganta pośród podróżników i odkrywców. Paweł Edmund Strzelecki na świat przyszedł w 1797 r. w Głuszynie pod Poznaniem. W latach 20. XIX wieku odbył swoją pierwszą podróż po Europie, podczas której poznał Pawła Sapiehę. Magnat zlecił mu opiekę nad swoim majątkiem pod Mohylewem, a w podziękowaniu za znakomite wywiązywanie się z obowiązków arystokrata uczynił go jednym ze swoich spadkobierców. Sapieha zmarł w 1829 r. a Strzelecki, odziedziczywszy spory majątek, udał się do Francji. Dwa lata później znalazł się na Wyspach Brytyjskich, gdzie prowadził badania geologiczne, wędrując po Anglii i Szkocji.
Strzelecki był człowiekiem ciekawym świata, zatem nie może dziwić fakt, że postanowił udać się w podróż dookoła kuli ziemskiej. Ta rozpoczęła się 8 czerwca 1834 r., gdy w liverpoolskim porcie wsiadł na pokład statku, zmierzającego w kierunku Ameryki Północnej. Na tym kontynencie spędził kilkanaście miesięcy, w czasie których prowadził wielopłaszczyznowe badania. Przebywał wśród indiańskich plemion, badając ich zwyczaje, a także odkrył złoża surowców w Stanach Zjednoczonych i Kanadzie. W międzyczasie odwiedził Meksyk, Kubę i Antyle, a już w styczniu 1836 r. rozpoczął eksplorację Ameryki Południowej. Tu również jego zainteresowanie wzbudzili Indianie. Po badaniach przeprowadzonych w Brazylii udał się do Paragwaju, Argentyny i Urugwaju, a po pokonaniu And dotarł do Chile. Tam wsiadł na okręt, który płynął w kierunku północnym. Zahaczając o Peru i Ekwador, dotarł do Meksyku, a następnie odwiedził tereny tworzące dziś zachodnie wybrzeże Stanów Zjednoczonych.
Dotychczasowy dorobek podróżniczy Strzeleckiego może imponować, jednak nie był to jeszcze koniec jego przygód. W lipcu 1838 r. opuścił Amerykę i zwiedzając wyspy Pacyfiku (takie jak Tahuata, Hawaje czy Tahiti) dotarł do Nowej Zelandii, gdzie przeprowadził badania geologiczne, a jego ciekawość po raz kolejny wzbudziła rdzenna ludność, zamieszkująca kolonizowane przez Europejczyków ziemie. Już w kwietniu 1839 r. dotarł do Australii, a badania w niej przeprowadzone przyniosły mu prawdziwą sławę.
Jeszcze w tym samym roku odbył dwie wyprawy na terenie stanu Nowa Południowa Walia, badając obszar Wielkich Gór Wododziałowych. W czasie drugiej z nich dotarł do pokrytego śniegiem najwyższego pasma, które nazwał po prostu Śnieżnymi Górami. Strzelecki nie tylko był pierwszym białym człowiekiem, który dotarł do tych wzniesień, ale także samotnie zdobył ich najwyższy szczyt, któremu nadał nazwę Góra Kościuszki. Gippsland, odkryta przez Strzeleckiego żyzna kraina położona na południowy wschód od Gór Wododziałowych także swoją nazwę zawdzięcza Polakowi. Nazwał ją tak na cześć gubernatora stanu – Georga Gippsa. Następne dwa lata Strzelecki spędził na Tasmanii, gdzie prowadził badania, głównie geologiczne. W 1842 r. wrócił do Australii i sporządził mapę południowo-wschodniej części tego kontynentu. Szczególne wrażenie robią wymiary tego dzieła, gdyż wynoszą one 7,5 na 1,5 m. Wiosną następnego roku Strzelecki opuścił Australię i skierował się w stronę Europy, zahaczając między innymi o Chiny, Indie i Egipt.
Jesienią Polak dotarł do Wielkiej Brytanii, gdzie mieszkał aż do śmierci w 1873 r. Przez ten czas zajmował się pracą charytatywną, ratując głodujących Irlandczyków, a także wydał książkę dotyczącą badań przeprowadzonych w Australii. Strzelecki w 1845 r. przyjął obywatelstwo brytyjskie, a za swoje osiągnięcia był wielokrotnie nagradzany najwyższymi orderami państwowymi. Warto na koniec dodać, że Polak nie ukończył żadnych studiów i był samoukiem.
Paweł Edmund Strzelecki najbardziej doceniony został oczywiście w Australii. Możemy tam znaleźć między innymi dwa szczyty nazwane jego nazwiskiem, Rzekę Strzeleckiego, Pustynię Strzeleckiego, Rezerwat Przyrody Strzeleckiego, miasteczko Strzelecki, a w Górach Strzeleckiego mieszka Koala Strzeleckiego. W Kanadzie natomiast znajduje się zatoka nazwana nazwiskiem polskiego giganta podróży.
Przyjaciel Mickiewicza, bohater Chile
Ignacy Domeyko urodził się w 1802 r. w Niedźwiadce Wielkiej koło Nowogródka. W czasie studiów na Uniwersytecie Wileńskim dołączył do tajnych stowarzyszeń Filomatów i Filaretów i zaprzyjaźnił się z Adamem Mickiewiczem. W 1823 r. został aresztowany za przynależność do nielegalnych zgromadzeń i wraz z przyjaciółmi trafił do więzienia. Udało mu się uniknąć zsyłki w głąb Rosji i po wyjściu na wolność zajmował się swoim gospodarstwem, przez cały czas mając nad sobą dokuczliwy nadzór policyjny. Gdy w 1831 r. na Litwie (ziemiach przedrozbiorowego Wielkiego Księstwa Litewskiego, do których odwoływał się Mickiewicz w swoich dziełach) wybuchło Powstanie Listopadowe, Ignacy od razu przystąpił do walki zbrojnej. Antycarski zryw niestety upadł i Domeyko musiał udać się na emigrację. Przez Królewiec i Drezno dotarł do Paryża, gdzie przebywał wśród przyjaciół, utrzymując kontakt przede wszystkim z Adamem Mickiewiczem. We Francji uczęszczał na wykłady w kilku uczelniach, ale ostatecznie ukończył École des Mines. W 1838 r. otrzymał propozycję objęcia stanowiska wykładowcy chemii i mineralogii w chilijskim mieście Coquimbo. Przyjął tę ofertę z radością.
Po czteromiesięcznej podróży Polak dotarł do argentyńskiego Buenos Aires, a stamtąd, poprzez Andy dotarł do miejsca docelowego. W Coquimbo spędził osiem lat, w czasie których doskonale wywiązywał się z powierzonej mu funkcji. W międzyczasie odbywał górskie wycieczki, w czasie których prowadził badania geologiczne. W 1842 r. odnalazł prehistoryczne malowidła naskalne, a dwa lata później dotarł do żyjących na południu kraju Indian z plemienia Araukanów. Ich zwyczaje opisał w książce wydanej w co najmniej sześciu wersjach językowych.
W 1846 r. Domeyko chciał wrócić do Europy, jednak dał się przekonać do pozostania w Chile. Z Coquimbo przeniósł się do Santiago, stolicy kraju, i został wykładowcą na tamtejszym uniwersytecie. W 1867 r. objął stanowisko rektora tej uczelni i pozostał nim aż do przejścia na zasłużoną emeryturę w wieku 81 lat. Przez ten czas doprowadził do zmodernizowania szkolnictwa wyższego w Chile. Domeyko zapraszał do kraju wykształconych Europejczyków, którzy poszerzyli kadrę naukową uczelni, doprowadził do utworzenia nowych wydziałów, a także stworzył pierwszą chilijską bibliotekę naukową. Nic zatem dziwnego, że nazwano go „ojcem szkolnictwa w Chile”, a jeszcze w 1848 r. parlament kraju przyznał mu honorowe obywatelstwo.
Co ciekawe, Domeyko odkrył złoża saletry znajdujące się na pograniczu Chile z Peru, co w 1879 r. doprowadziło do wybuchu wojny między dwoma państwami. O tym, jak konflikt ten wpłynął na życie innego wybitnego Polaka, przeczytacie Państwo tutaj.
W 1884 r. Domeyko wrócił do Europy i poprzez Francję dotarł do rodzinnych stron. Ignacy nie mógł usiedzieć na miejscu i mimo podeszłego wieku rozpoczął zwiedzanie Starego Kontynentu. Odwiedził m.in. Paryż, Rzym, Neapol, Kraków i Wiedeń, wszedł na Wezuwiusz, a także odbył pielgrzymkę do Ziemi Świętej. Po czterech aktywnych latach geolog zdecydował się jeszcze raz zobaczyć swoją drugą ojczyznę. Niestety była to jego ostatnia podróż. Ignacy Domeyko zmarł niedługo po przybyciu do Chile w wieku 87 lat (!), 23 stycznia 1889 r.
Geolog z Niedźwiadki Wielkiej nie jest w Polsce szeroko znany . Mimo to, niemal każdy z nas spotkał się z tą postacią w czasie przerabiania lektur szkolnych na lekcjach języka polskiego. Otóż w III części Dziadów Adama Mickiewicza znajdziemy niejakiego Żegotę, którego pierwowzorem był właśnie przyjaciel wieszcza – Domeyko, posługujący się takim pseudonimem w czasie działalności niepodległościowej.
Największym poważaniem polski naukowiec cieszy się oczywiście w Chile. W tym kraju upamiętnia go wiele nazw, a do najważniejszych należą niewątpliwie Góry Domeyki, miasto Domeyko czy lotnisko Aerodromo Domeyko. Co więcej, w 21 miejscowościach odnajdziemy jego ulice lub place. Na całym świecie natomiast doliczono się niemal 140 nazw upamiętniających tę postać i nie sposób jest wymienić nawet połowy z nich. Są to m.in. Lodowiec Domeyki na Antarktydzie, rzadki minerał domeykit, planetoida 2784 Domeyko, dinozaur Domeykodactylus, ryba z okresu jury Domeykos, łacińskie nazwy kilku zwierząt np. pająk Lycinus domeyko i wiele wiele innych .
Śnieżne piekło, badawczy raj
Dla Polaków Syberia kojarzy się jednoznacznie z sowieckimi łagrami, gdzie w nieludzkich warunkach przyszło żyć i umierać tysiącom naszych rodaków. Wywózki w głąb Rosji „niebezpiecznych” jednostek nie były oczywiście pomysłem bolszewików. Taką karę praktykowano również za czasów carskich, ale wówczas warunki zsyłki bywały dużo lepsze. Za dowód niech posłużą życiorysy polskich uczonych z XIX w., którzy dzięki prowadzonym badaniom na Syberii, uzyskali wolność oraz zdobyli uznanie miejscowych.
Jednym z nich był Aleksander Czekanowski, urodzony w 1833 r. w Krzemieńcu na Wołyniu. Od dziecka interesował się naukami przyrodniczymi, dlatego wybór drogi życiowej nie zaskakuje. W 1855 r. ukończył medycynę w Kijowie, a następnie rozpoczął studia geologiczne w Dorpacie. Gdy w 1863 r. wybuchło Powstanie Styczniowe, Czekanowski został oskarżony o czynny udział w konspiracji, za co zesłano go na Syberię. Pieszo dotarł aż za Bajkał, a w czasie morderczej drogi zachorował na tyfus. Mimo nędzy i trudnych warunków klimatycznych, Aleksander zaangażował się w prowadzenie badań naukowych okolic, w których akurat dane mu było przebywać. W 1868 r. odnalazł go przyjaciel z czasów studiów, odkupił jego zbiory geologiczne i pomógł mu przenieść się do Irkucka, w którym żyło wielu polskich zesłańców. Co więcej, działał tam Oddział Syberyjski Rosyjskiego Towarzystwa Geograficznego, na którego czele stał Polak, Bolesław Kukiel. Na jego zlecenie Aleksander w latach 1869-71 prowadził badania guberni irkuckiej, co zaowocowało złotym medalem przyznanym przez Rosyjskie Towarzystwo Geograficzne oraz wydaniem książki Badanie geologiczne Guberni Irkuckiej. Załączona do pracy mapa nagrodzona została złotym medalem na międzynarodowej wystawie geograficznej w Paryżu.
W następnych latach Czekanowski całkowicie poświęcił się badaniom naukowym. W 1871 r. wraz z innymi polskimi zesłańcami wyruszył w góry Sajany, leżące na granicy z Mongolią, ale najbardziej interesowały go pokryte tundrą północne tereny Syberii. W towarzystwie przyjaciół odbył trzy wielkie, niebezpieczne podróże, a w czasie ostatniej z nich dotarł aż do Morza Łaptiewów, znajdującego się już w kole podbiegunowym. W czasie długich wypraw, trwających nawet kilka miesięcy, prowadził badania przyrodnicze i zgromadził wielotysięczne zbiory okazów roślinnych, geologicznych i entomologicznych. Za swoje osiągnięcia w 1876 r. otrzymał amnestię i objął posadę kustosza w Muzeum Archeologicznym Akademii Nauk w Petersburgu. Niestety zaledwie 43-letni Czekanowski miał problemy ze zdrowiem, męczyły go niewyleczony tyfus, nerwica oraz depresja. Jeszcze w tym samym roku, w którym otrzymał wolność, popełnił samobójstwo.
W czasie swoich badawczych ekspedycji Czekanowski przemierzył ponad 25 tys. kilometrów pieszo, na grzbiecie konia lub renifera, saniami, a nawet tratwą. Napisał niemal 40 prac w języku rosyjskim, a jego nazwisko widnieje dziś w wielu nazwach. Na Syberii znajdziemy Góry Czekanowskiego, Szczyt Czekanowskiego oraz miejscowość Czekanowski. Polskiego uczonego upamiętniono jednak przede wszystkim w nazwach zwierząt i roślin; tych wymarłych (np. czekanowskites to rodzaj głowonogów z okresu triasu) jak i współczesnych (m.in. modrzew Czekanowskiego czy ryba strzebla Czekanowskiego).
Uczony z Krzemieńca w czasie swojej zsyłki spotkał wielu polskich badaczy. Jednym z nich był Jan Czerski, który podobnie jak Czekanowski, na Syberię trafił za udział w Powstaniu Styczniowym. Ten zaledwie 18-letni młodzieniec pochodzący z okolic Witebska nie zdążył ukończyć żadnych studiów, a całą swoją wiedzę i umiejętności zdobył przebywając wśród polskich naukowców – zesłańców. Do 1869 r. odbywał przymusową służbę wojskową w Omsku, a dwa lata później dzięki pomocy Czekanowskiego, którego poznał w drodze na Syberię, przeniósł się do Irkucka. Tam, pracując przy Rosyjskim Towarzystwie Geograficznym, rozpoczął swoją przygodę naukową, uczestnicząc w trzech wyprawach w góry Sajany. Był zdolnym uczniem i bardzo szybko zyskał uznanie. W 1877 r. z polecenia Towarzystwa rozpoczął trwające cztery lata badania geologiczne okolic Bajkału, a wyniki tej ekspedycji zostały wysoko ocenione. Po tym doświadczeniu, Czerski postanowił ruszyć na północ i płynąc wzdłuż rzeki Leny prowadził wszechstronne badania.
Kariera polskiego zesłańca nabierała tempa i w 1885 r. otrzymał amnestię, a rosyjska Akademia Nauk zaprosiła go do Petersburga i zleciła mu przeprowadzenie analizy geologicznej trasy wiodącej z Irkucka do Uralu. Po wykonaniu zadania Czerski nagrodzony został medalem, pensją i posadą w muzeum zoologicznym. Jan stał się bardzo szanowanym naukowcem w Rosji i już w 1891 r. Akademia Nauk zleciła mu kolejną wyprawę. Tym razem udać się miał w bardzo słabo znany Kraj Kołymski, położony na dalekim wschodzie Syberii. Jak się okazało, była to ostatnia podróż w jego życiu. Czerski borykał się już wtedy z problemami zdrowotnymi, a niewyobrażalnie daleka droga (ze stolicy imperium było to kilkanaście tysięcy kilometrów) i bardzo surowy klimat, w którym temperatury dochodzą do -50 stopni, okazały się zabójcze. Jan Czerski zmarł 25 czerwca 1892 r. na łodzi, niedaleko ujścia Kołymy do Morza Wschodniosyberyjskiego. Nad tą rzeką został pochowany, a miejscowa ludność do dziś czci jego pamięć.
Ogromny wkład Czerskiego w badaniach Syberii został bardzo doceniony przez Rosjan. Niedaleko miejsca jego śmierci powstało miasto Czerski. Jego nazwiskiem nazwano najwyższy łańcuch górski Syberii Wschodniej, ciągnący się przez 1500 km. Inne Góry Czerskiego znajdziemy na wschód od Bajkału, najwyższy wierzchołek Gór Bajkalskich stanowi Góra Czerskiego, a w Górach Chamar Daban możemy podziwiać Szczyt Czerskiego. To oczywiście tylko najbardziej popularne przykłady.
Warto na koniec wymienić jeszcze kilka ważnych dla polskiej i światowej nauki postaci. Jeśli chodzi o badania prowadzone na Syberii, wspomnieć trzeba m.in.: Benedykta Dybowskiego, Bronisława Piłsudskiego, Wacława Sieroszewskiego czy Mikołaja Witkowskiego. W Arktyce i na Antarktydzie imieniem Henryka Arctowskiego nazwano m.in. lodowiec, półwysep i zatokę, a w Nowej Gwinei znajduje się góra poświęcona polskiemu podróżnikowi Janowi Kubaremu. Co ciekawe, do dziś trwają spory, który z Polaków – Jacek Pałkiewicz czy Piotr Chmieliński – odkrył źródła Amazonki.
Takich postaci, jak te przytoczone w tym artykule, było zdecydowanie więcej. Polscy podróżnicy, badacze i odkrywcy dotarli do niemal każdego zakątka Ziemi i na każdym kontynencie znaleźć możemy ślady ich działalności. Mimo to, w Polsce większość z nich wciąż pozostaje anonimowa. Warto to zmienić.
Autor : Tomasz Horsztyński