WIĘCEJ

    Legendarne polskie marki – część II

    Warto przeczytać

    Łukasz Budzyński
    Łukasz Budzyński
    Od 20 lat związany z rynkiem sportowym w Polsce jako agent piłkarski FIFA, organizator imprez sportowych i specjalista od marketingu sportowego. Pracował przy organizacji takich wydarzeń sportowych jak: igrzyska olimpijskie, mistrzostwa Europy w koszykówce mężczyzn, puchar świata w skokach narciarskich, mistrzostwa świata w podnoszeniu ciężarów, mistrzostwa świata shortracku czy puchar świata w judo. Zarządzał projektami sponsoringowymi i marketingowymi wielu polskich i międzynarodowych firm oraz organizacji sportowych. Obsługiwał projekty sponsorów Mistrzostw Świata w piłce nożnej (2006) oraz Mistrzostw Europy w piłce nożnej (2008 i 2012). W latach 2008-2014 jako licencjonowany menadżer FIFA reprezentował interesy kilkunastu zawodników grających w polskiej Ekstraklasie oraz za granicą. Obecnie prowadzi własna działalność gospodarczą w obszarze edukacji sportowej.

    W drugim odcinku naszej opowieści o legendarnych polskich markach zabiorę Państwa w krótką podróż po szeroko rozumianej branży spożywczej. Zanim to jednak nastąpi, muszę nadrobić małe niedopatrzenie z części pierwszej. Do opisywanych w niej legendarnych firm zajmujących się produkcją zastawy i szkła, aby w pełni nakryć wirtualny stół, zabrakło sztućców, słynnych polskich sztućców…i to od nich właśnie zaczniemy.

    Sztućce

                Początki historii marki „Gerlach” sięgają aż 1760 roku i bezpośrednio nie wiążą się z rodziną, której nazwisko do dziś widnieje na nożach, widelcach, łyżkach, łyżeczkach i innych akcesoriach. W tym właśnie roku Filip Szaniawski rozpoczął budowę wielkiego pieca do surówki w Kuźnicach Drzewickich niedaleko Opoczna. 64 lata później wykształcony za granicą rzemieślnik – Samuel Gerlach uruchomił w Warszawie produkcję akcesoriów chirurgicznych i nożowniczych.

    Po jego śmierci, właścicielem marki stał się jeden z pracowników fabryki – August Kobylański, który poślubił jego córkę. Car Mikołaj I, doceniając jakość produktów z fabryki Gerlacha, zezwolił na sygnowanie marki koroną, która pozostała w logo firmy „Gerlach S.A.” do dziś.

    Nowego właściciela, za działalność patriotyczną w czasie Powstania Styczniowego, spotkała kara. Został zmuszony do sprzedaży firmy i w związku z tym szukał nowych, zawodowych rozwiązań. Tu poniekąd historia zatacza koło. W 1886 roku, po wymuszonej sprzedaży przedsiębiorstwa, August Kobylański wraz z rodziną przeniósł się właśnie do Kuźnic Drzewieckich, gdzie zakupił wspomnianą wcześniej fabrykę należącą niegdyś do Filipa Szaniawskiego. W kolejnych latach nazwa marki ulegała zmianom od „Bracia Kobylańscy Fabryka Wyrobów Stalowych Dawniej Gerlach” aż do „Kobylańscy Spółka Akcyjna dla Przemysłu i Handlu Wyrobami Stalowymi” w czasach II RP. Mimo tych zmian firmą cały czas zarządzały kolejne pokolenia rodziny. Fabryka przeszła szereg reform, uruchomione zostały nowe wydziały, znacznie poszerzono portfolio oferowanych produktów.

    Na drodze dynamicznego rozwoju przedsiębiorstwa stanęła II wojna światowa. Wielu pracowników wstąpiło w szeregi wojska i brało udział w kampanii wrześniowej. Mimo tego, jesienią 1939 roku, Kazimierz Kobylański podjął zmniejszoną produkcję. W 1943 roku decyzją władz hitlerowskich, zakład został zlikwidowany. Maszyny oraz pracownicy zostali wywiezieni do Guben w Niemczech. Po zakończeniu wojny odzyskano 2/3 zrabowanego sprzętu. W 1951 roku zakład przeszedł w państwowe ręce, stając się „Fabryką Wyrobów Nożowniczych Gerlach”. W latach sześćdziesiątych i siedemdziesiątych nastąpiła dynamiczna rozbudowa linii produkcyjnych. W tych latach, „Gerlach” to już nie tylko wydział nakryć stołowych, ale również rozpoczęcie produkcji noży do maszyn żniwnych, innowacyjnych wyrobów kuchennych, takich jak: nożyce do drobiu, noże do ziemniaków czy zastawy stołowe.

    W latach siedemdziesiątych i osiemdziesiątych marka Gerlach stała się w Polsce synonimem akcesoriów stołowych. W czasie przemian ustrojowych nastąpiło przekształcenie przedsiębiorstwa w jednoosobową spółkę Skarbu Państwa, a w 1995 r. w spółkę akcyjną. W 2012 roku przedsiębiorstwo zakończyło działalność produkcyjną. Obecnie zajmuje się tylko handlem, a słynne polskie sztućce produkowane są m.in. w Chinach…

                Nieco młodsza jest druga, polska, ekskluzywna marka czyli „Hefra”. Jej historia sięga 1824 roku. Firmę założył przybyły z Francji przedsiębiorca Alfons Fraget. Kilka lat później dołączył do niego brat Józef, a wraz z nim „przyjechały” najnowocześniejsze światowe technologie i maszyny stosowane w przemyśle platerniczym. Dzięki wysokiej jakości wyrobów i rozmaitości wzorów, fabryka braci Fraget stała się cenionym dostawcą wykwintnych sreber i platerów dla elit i arystokracji. Firma była również oficjalnym „Dostawcą Dworu Jego Cesarskiej Mości”. Marka miała swoje sklepy m.in. w Warszawie (2) i w Moskwie, natomiast w Petersburgu, Tyflisie (Tbilisi) i Irkucku istniały jej przedstawicielstwa. Po I wojnie światowej sieć dystrybucji polskich sreber rozszerzyła się o kraje takie jak: Bułgaria, Persja (Iran), Grecja, Rumunia, a nawet Chiny.

    Jej największym konkurentem w branży była wówczas fabryka braci Henneberg, założona przez jednego z byłych pracowników zakładu Alfonsa Frageta. Duży popyt na luksusowe produkty obu marek spowodował, że konkurencja szybko zyskiwała znaczenie na rynku. W 1890 roku u Frageta pracowało 400 robotników, a wartość produkcji oceniano na 781 tys. rubli. W tym czasie Bracia Henneberg zatrudniali 168 robotników i osiągali 170 tys. rubli w produkcji.

    Obie firmyprzetrwały czasy I wojny światowej, a po odzyskaniu przez Polskę niepodległości lata dwudzieste przyniosły żniwa, zarówno w Polsce, jak i na świecie. Sieci dystrybucyjne obu firm oprócz wymienionych wyżej krajów, sięgały jeszcze m.in. Afganistanu, Egiptu, Kanady czy Afryki Południowej.

    Oba zakłady nie przetrwały czasów II wojny światowej. Zostały praktycznie doszczętnie zburzone w czasie Powstania Warszawskiego. W Polsce Ludowej zakłady Frageta i Henneberga zostały znacjonalizowane, a decyzja o połączeniu wcześniejszych konkurentów zapadła w 1965 roku. Od nazwisk założycieli powstała znana dziś marka „HEFRA” (HEnneberg +  FRAget = HEFRA). Jak wiele firm państwowych, pod koniec lat 90-tych, „Hefra” stanęła na progu upadłości. Gdyby nie kupił jej KGHM, jednocześnie przenosząc produkcję do Legnicy, ten historyczny zakład w nowych czasach musiałby ogłosić bankructwo. Obecnie „HEFRA” jest jedynym polskim producentem sztućców wytwarzanych ze srebra. Wyroby te, ze względu na materiał oraz jakość wykonania, nie są tanie. Srebrny komplet stołowy dla 12 osób to wydatek rzędu kilkudziesięciu tysięcy złotych, a posrebrzany przynajmniej kilku tysięcy.

    Teraz, po opisywanych w pierwszej części markach z branż zastawy stołowej oraz szkła, mamy już komplet. Możemy „nakrywać do stołu” i przejść do branży spożywczej.

    Soki, herbatki, a nawet produkty „włoskie”

                Instytucjonalnie historia „Tymbarku” zaczyna się w 1936 roku, ale tradycje sadownicze i tym samym tradycje produkcji soków w regionie sięgają aż XVII wieku. Zaczęło się od pierwszej na Podhalu – Spółdzielni Owocarskiej, którą właśnie w 1936 roku, w Tymbarku, założył Józef Marek, młody inżynier sadownictwa. Już w okresie przedwojennym marka zyskiwała na popularności. II wojna światowa, co naturalne, przyhamowała jej rozwój. Nowe oddziały i pierwsze hurtownie powstały w okresie powojennym m.in. w Raciborzu, Katowicach, Krakowie i Zakopanem. Po standardowej, komunistycznej nacjonalizacji, firma nie przestała się rozwijać. Najpierw, weszła w skład Centralnego Zarządu Przemysłu Owocowo-Warzywnego, a następnie Iglopolu.

    Podczas zmian ustrojowych została przekształcona w samodzielne przedsiębiorstwo.  Do 1999 roku borykała się z wieloma problemami i wyzwaniami stawianymi przez wolną gospodarkę. W tym roku bowiem, została przejęta przez grupę „Maspex” Wadowice, która wprowadziła ją na zupełnie inny poziom. Obecnie produkowane przez nią soki sprzedawane są w 30 krajach, a udział w polskim rynku to prawie 5% sprzedaży podobnych wyrobów. Firma „Maspex” (właściciel marki „Tymbark”) to firma założona na początku lat 90. przez kolegów z lat studenckich i prowadzona wspólnie do dziś. Jest tworzona w 100%  przez polski kapitał.

                „Mokate cappuccino” brzmi jak zapowiedź cudownej, włoskiej kawy. Nic bardziej mylnego. Marka zajmuje się co prawda kawą, ale jest w 100% polska, i do dziś w 100% z polskim kapitałem. Jej korzenie sięgają 1900 roku, kiedy to Józef Mokrysz (przodek obecnego właściciela) otworzył sklep kolonialny w Goleszowie na Śląsku Cieszyńskim. Sklep jak na tamte czasy wyjątkowy, bo można było w nim kupić brazylijską kawę, aromatyczną herbatę czy egzotyczne owoce. Firma działała wówczas pod nazwą pochodzącą od nazwiska właścicieli, czyli „Mokrysz”. W kolejnych latach, biznes ten funkcjonował w wielu branżach, do dziś będąc w rękach rodziny.

    Trudne czasy PRL firma przetrwała jako „prywatna inicjatywa” – przedsiębiorstwo wytwarzające paluszki i… beton. Po zmianie systemu zmieniło się również pole, na którym działało „Mokate”. Architektem sukcesów firmy stała się Teresa Mokrysz, której mąż przekazał zarządzanie rodzinnym biznesem. Zbudowała ona nowoczesne przedsiębiorstwo i stworzyła na polskim rynku zupełnie nową kategorię produktów na czele z Cappuccino w proszku, w którym zasmakowała się Polska lat 90. Obecnie marką „Mokate” zarządza czwarte pokolenie rodziny. W 2016 roku Teresa Mokrysz przekazała stery rodzinnego biznesu synowi Adamowi, który pełni funkcję Prezesa „Grupy Mokate”.

                Historia marki „Lubella” sięga końca XIX wieku, gdy w Lublinie powstał pierwszy młyn – młyn Krauzego. Do dziś wchodzi on w skład majątku przedsiębiorstwa. Ciekawie pierwsze lata funkcjonowania młyna Krauzego (ponoć sam młyn „istniał od niepamiętnych czasów”) opisuje oficjalna strona „Lubelli”:

    „Zatrudnia około 100 pracujących, wyłącznie tylko pochodzenia krajowego w głównym zakładzie wraz zakładami pomocniczymi, jako to kuźnią, stolarnią, i personelem biurowym. Posiada trzy turbiny o sile 180 koni i maszynę parową o sile 75 koni, której używa się tylko z braku wody. Robotnicy mają zapewnione bezpłatne leczenie, tj. doktora, aptekę i szpital oraz ubezpieczenie od kalectwa od roku 1884 w Tow. Rosya w stosunku 1000-krotnym dziennej płacy. Przeważnie miele się pszenicę. Suma rocznej produkcji do ceny pszenicy wynosi około 800 000 rubli srebrem”.

    W 1927 roku powstała w ramach Centralnego Okręgu Przemysłowego obecna siedziba zakładu w Lublinie przy ul. Wrotkowskiej. Podczas wojny przedsiębiorstwo sprawnie pracowało pod rządami Edwarda Kraussego. Mimo niemieckich korzeni, rodzina Krausse, zawsze czuła się Polakami, niejednokrotnie to udowadniając. Edward Krausse potajemnie przekazywał mąkę do pieczenia chleba dla więźniów z Majdanka oraz dla ruchu oporu.

    W 1948 roku młyn upaństwowiono i powstały Polskie Zakłady Zbożowe Lublin, a w 1965 roku młyn stał się w pełni młynem elektrycznym. Lata 60 XX wieku to dalszy rozwój lubelskiego przedsiębiorstwa, które stało się dużą fabryką. Zainstalowano wtedy trzy linie produkcyjne, które wyrabiały ponad 20 ton makaronu na dobę. W 1972 roku asortyment firmy został poszerzony o pierwsze lubelskie paluszki. Produkowano wówczas około 3,5 tony tego przysmaku na dobę. Wyrób ten spotkał się z uznaniem konsumentów i był wielokrotnie nagradzany. W latach 90-tych Polskie Zakłady Zbożowe Lublin zostały przekształcone w spółkę akcyjną i przyjęły nazwę Lubella. W 2003 roku Lubella weszła w skład opisywanej wyżej Grupy Maspex Wadowice.

                Najstarsza wzmianka o „Herbapolu” wiąże się z Poznaniem. To tam, w 1869 roku Roman Barcikowski otworzył przy ulicy Paderewskiego drogerię. Kosmetyki były na tyle pożądanym towarem, że już w niedługim czasie stworzył kilka filii, rozpoczął produkcję chemii i farmaceutyków oraz skup ziół. W dwudziestoleciu międzywojennym “R. Barcikowski” stał się najpoważniejszym zakładem farmaceutyczno-chemicznym w Wielkopolsce i jednym z 10 największych w Kraju. Od 1932 r. produkty firmy sprzedawane były pod marką ERBE zdobywając wiele nagród i wyróżnień na światowych targach i wystawach tematycznych.

    Po wojnie, w 1947 roku powstało Zjednoczenie Przemysłu Zielarskiego „Herbapol” w skład którego weszły oddziały terenowe w różnych rejonach Polski, m.in. w Lublinie, Poznaniu czy Warszawie. W 1994 roku PZZ Herbapol zyskał formę pracowniczej spółki akcyjnej, którą ma do dziś. W rękach prywatnych, pod marką „Herbapol” funkcjonują: ”Herbapol Lublin”, który tworzy grupę kapitałową wraz z Herbapolami w Białymstoku, Gdańsku oraz Łodzi, „Herbapol Kraków”, „Herbapol Poznań”, Wrocław oraz „Warszawskie Zakłady Zielarskie Herbapol” w Pruszkowie.

                Historia „Społem” zaczęła się od warszawskiej spółdzielni „Merkury”, która w 1869 r. otworzyła pierwszy sklep na Nowym Świecie w Warszawie. Sam ruch spółdzielczości został zapoczątkowany rok wcześniej, wydaną w 1868 roku w Warszawie książką „Spółki spożywcze”, która jako pierwsza opisywała w języku polskim zasady spółdzielczości. Na polskich ziemiach, w zależności od zaboru, spółdzielczość spożywcza rozwijała się w różnych realiach i na różnych zasadach.

    Początek XX wieku to dalszy rozwój zapoczątkowanej wcześniej idei. W 1905 roku pojawił się dwutygodnik „Społem!” (tytuł wymyślił sam Stefan Żeromski). W krótkim czasie z inicjatywy pisma powstało prawie 500 stowarzyszeń spożywczych. W 1908 roku powołano Biuro Informacyjne, jako ogólnokrajową organizację spółdzielczą, które zostało później przekształcone w Warszawski Związek Stowarzyszeń Spożywczych (WZSS). Pierwszy zjednoczeniowy zjazd spółdzielców z trzech zaborów odbył się w 1918 roku. Dwa lata później uchwalono pierwszą ustawę spółdzielczą, która określiła ramy i zasady działalności. W 1925 roku, poszczególne związki, jednoczyły się pod wspólnym szyldem Związek Spółdzielni Spożywców RP (ZSS RP), który liczył 847 spółdzielni, 493 tys. członków i ok. 1,7 tys. sklepów. Rok później do ZSS RP dołączyła również Centrala Spożywczych Stowarzyszeń Spółdzielczych Robotników Chrześcijańskich (26 spółdzielni i 24 tys. członków), a w 1930 r. powstał Bank Spółdzielczy Społem.

    Podczas drugiej wojny światowej władze Generalnej Guberni wykorzystały Społem przede wszystkim do dystrybucji żywności. Po wojnie władze ludowe zlikwidowały Związek Spółdzielni Spożywców RP oraz Społem Związku Gospodarczego Spółdzielni RP. Oba związki zostały zamienione na Centralę Spółdzielni Spożywców Społem, która niebawem utraciła również cząstkę „Społem” (przywrócono ją dopiero w 1957 roku).

    W latach siedemdziesiątych funkcjonowało aż 11 tys. spółdzielczych sklepów. Wraz z upadkiem „komuny” aż 8,5 tys. placówek Społem zniknęło z rynku. Dziś słowo „Społem” nadal można spotkać w tysiącach sklepów w całym kraju, nie oznacza to jednak, że należą one do jednego „stowarzyszenia” lub mają zunifikowane produkty i ceny. Oficjalnie 270 spółdzielni należących do Krajowego Związku Rewizyjnego Spółdzielni Spożywców „Społem” (istnieje od 1991 roku) ma prawo do używania tej marki bezpłatnie. Pozostałych 30 niezrzeszonych spółdzielni dzierżawi ten znak handlowy od KZRSS „Społem”.

    Nieco młodsze ale też kultowe                                                   

    W tym zestawieniu, nie może zabraknąć grupy firm, które mimo że powstały w czasach PRL,  doczekały się miana kultowych (może nie legendarnych). Wszystkie z nich przetrwały do dziś, choć niektóre miały w swojej historii niemałe „zakręty”.

                Historia marki „Hortex” sięga 1958 roku, kiedy to powstała jako Przedsiębiorstwo Handlu Zagranicznego „Hortex” działające w ramach Centrali Spółdzielni Ogrodniczych. W latach 70. XX wieku było ono jednym z głównych dostawców wyrobów rolno-spożywczych w Polsce, a w latach 80. producentem koncentratu soku jabłkowego. Sprywatyzowany w latach 90. Obecnie właścicielem marki jest fundusz private equity „Mid Europa Partners”, a szacunkowa wartość transakcji sprzedaży z 2018 roku wyniosła 200 mln euro. Nazwa marki „Hortex” pochodzi od dwóch słów: hortus – ogród oraz export.

                Jak lody w Warszawie to tylko „Zielona Budka”. Powstała ona na gruzach stolicy i mieściła się w charakterystycznej zielonej budce. W 1947 roku założył ją Edmund Plewicki. W tym czasie, w Warszawie, lody produkowane były jedynie przez nieliczne prywatne zakłady cukiernicze i w niezaspakajającym potrzeb stopniu przez państwowe zakłady mleczarskie. „Zielona Budka” więc szybko zdobyła niepodważalną pozycję na rynku. W 1980 roku właściciel sprzedał markę Zbigniewowi Grycanowi (obecnie potentatowi w branży lodowej). Produkował on lody pod marką „Zielona Budka” do 2004 roku, kiedy to uruchomił własną firmę o nazwie „Grycan. Lody od pokoleń”. Zielona Budka trafiła w ręce nowego inwestora, niemieckiego koncernu „Roncadin”.

                Wędliny Krakus” to marka znana nie tylko w Polsce, ale również w USA.  Została zarejestrowana w Stanach Zjednoczonych jako chroniony znak towarowy już w 1951 roku i cieszyła się tam, głównie wśród Polonii, dużą popularnością. Obecnie jej właścicielem jest Animex, będący częścią chińskiej grupy WH Group, a wędliny z pozłacanym napisem „Krakus” na opakowaniu,  wciąż można spotkać w polskich sklepach w USA.

                Pierwszy wafelek Prince Polo” został wyprodukowany w 1955 roku. Właścicielem produkcji było przedsiębiorstwo „Olza” z Cieszyna. Przez lata cieszył się popularnością w Polsce oraz w niektórych państwach Europy Środkowo-Wschodniej. Z ciekawostek, „Prince Polo” było również dobrze znane w Islandii, gdzie dostarczano go w ramach wymiany… za islandzkie śledzie. Po latach prezydent Islandii wspominał, że całe pokolenie Islandczyków wyrosło na dwóch rzeczach – amerykańskiej „Coca-coli” i polskim „Prince Polo”. W ostatnich latach Olza trafiła w ręce globalnego koncernu spożywczego „Mondelez” (dawniej „Kraft Foods”).

                Kolejny polski przysmak w zestawieniu ma nawet swój pomnik! Produkowany od połowy lat 60 „Paprykarz Szczeciński”, bo o nim mowa, został upamiętniony na szczecińskiej Łasztowni na placu Gryfitów. Pierwotnie był produkowany z egzotycznych ryb, z polskich łowisk w Afryce. W najlepszych czasach „Paprykarz Szczeciński” eksportowano do 32 krajów! Obecnie nie jest produkowany w Szczecinie. Ponieważ nazwa „Paprykarz Szczeciński” nie była zastrzeżona, podobne wyroby rybne pod tą nazwą, produkuje wiele różnych firm na terenie Kraju.

                Ostatni z nieco młodszych, ale wciąż kultowych produktów z branży spożywczej, to „Ketchup z Włocławka”. Wyjątkowy smak i historia sięgająca 1952 roku związana jest z Kujawskimi Zakładami Przemysłu Owocowo-Warzywnego Włocławek. To właśnie one, jako jeden z pierwszych zakładów w naszym Kraju, wprowadziły na początku lat 70-tych ketchup do seryjnej produkcji. Polacy na tyle pokochali wyroby z Włocławka, że gdy kilka lat temu pojawiła się informacja o zamknięciu zakładu i dalsza produkcja ketchupu stanęła pod znakiem zapytania, na jednym z portali społecznościowych powstała grupa kilkudziesięciu tysięcy osób, „żądających” dalszej produkcji popularnego dodatku do dań. Ketchup udało się uratować i teraz jest własnością firmy Maspex – największej, polskiej, prywatnej firmy w branży spożywczej.

                Do tego, głównie „spożywczego”, odcinka o legendarnych polskich markach warto jeszcze dodać, że „Piwnica Świdnicka” to jedna z najstarszych restauracji w Europie. Istnieje od 1275 roku. Mieści się w podziemiach wrocławskiego ratusza i przez kilkaset lat zachowała swój pierwotny kształt. Gościli tu królowie, książęta, wybitni artyści i literaci, tacy jak Chopin, Słowacki, Wybicki i Goethe.

                Już niebawem zapraszamy na kolejne odsłony naszej podróży po legendarnych markach. W trzeciej części opowiemy o szeroko pojętej branży mechanicznej oraz usługach bankowych i ubezpieczeniowych. Zapraszam!

    Autor: Łukasz Budzyński

    Źródło foto: Internet

    ZOSTAW ODPOWIEDŹ

    Proszę wpisać swój komentarz!
    Proszę podać swoje imię tutaj

    Najnowsze

    Nieznana historia warszawskiej Pragi

    Praga należy do najciekawszych i najchętniej odwiedzanych przez turystów rejonów Warszawy. Ma swoją własną historię i tożsamość. Nie wszyscy...

    Zobacz także

    Skip to content