„Ala ma kota” – któż z nas nie zna tego słynnego zdania autorstwa Mariana Falskiego? To zdanie-pomnik, które dla wielu pokoleń stało się synonimem nauki czytania i pisania po polsku. Już w poprzednich tekstach, które ukazały się na portalu Polska360.org, sygnalizowałem, że dobra znajomość języka rodziców, gdy rodzina przebywa poza ojczyzną, jest doskonałym narzędziem nie tylko do utrzymywania więzów rodzinnych, ale daje możliwość zrozumienia własnych korzeni oraz poczucia łączności z tradycją i kulturą, z której się wywodzimy. Ucząc dziecko nie tylko mówić, ale też czytać i pisać po polsku, owo narzędzie czynimy o wiele potężniejszym – w jednej chwili olbrzymie dziedzictwo kulturowe przodków staje się o wiele łatwiej dostępne.
Nauka mówienia dzieci po polsku jest dla rodziców wprawdzie zadaniem wymagającym nakładu pracy, ale jednak stosunkowo łatwym do wykonania, ponieważ bazuje na naturalnej, codziennej komunikacji. Nauka czytania i pisania to już kwestia nieco bardziej złożona, ale, co warto podkreślić, możliwa do realizacji w warunkach domowych. Już na początku wypada jednak zasygnalizować, że rodzice chcący uczyć samodzielnie swoje potomstwo czytać i pisać, będą musieli sami poszerzyć swoją wiedzę dydaktyczną, o ile nie mają doświadczenia zawodowego w tym zakresie.
Kiedy i jak zacząć?
Czytający trzylatek? Owszem, niektóre z metod zakładają, że już w tym wieku dziecko może rozpocząć naukę. Ba, zwolennicy metody globalnej, o której w dalszej części tekstu, twierdzą, że kształcenie umiejętności czytania można zacząć jeszcze wcześniej, bo już w pierwszych miesiącach życia dziecka. Jednak zanim rozpoczniemy z dzieckiem (dwujęzycznym – co trzeba podkreślić!) naukę, warto przeanalizować kilka kwestii.
Po pierwsze – czy poziom znajomości języka polskiego jest wystarczający, żeby dziecko mogło zacząć zdobywać nową wiedzę? Innymi słowy i posługując się słynnym zdaniem ze wstępu: czy uczeń rozumie, co oznacza, że pewna Ala ma zwierzę, które jest kotem. Jeśli dziecko funkcjonuje jeszcze na dużo wcześniejszym etapie znajomości języka, rozpoczęcie nauki czytania i pisania może sprawiać mu spore trudności. Choć jak w każdej dziedzinie życia, istnieją koncepcje negujące powyższe stwierdzenie. Np. koncepcja Montessori zakłada, że łatwiej jest przyswoić umiejętność pisania i czytania niż nauczyć się języka mówionego – ale ten temat pozostawiam na inną okazję.
Po drugie – czy ciało dziecka jest już na tyle rozwinięte, aby poradzić sobie z nowymi zadaniami? Niezbędna będzie przecież odpowiednia sprawność manualna, bo maluch musi utrzymać długopis czy ołówek. Narząd wzroku musi być na tyle dojrzały, aby dziecko mogło swobodnie koncentrować się na zapisanym tekście. Dodatkowo na odpowiednim poziomie muszą być też rozwinięte narządy słuchu i mowy.
Po trzecie – czy maluch zaczął już naukę pisania i czytania w innym języku? Dziecko przebywające w kraju niepolskojęzycznym zacznie najprawdopodobniej tę edukację w języku urzędowym kraju, w którym przebywa. Dla wielu dzieci będzie to dobry moment na rozpoczęcie także nauki pisania i czytania po polsku, ponieważ już w szkole nauczyciel objaśni ogólne zagadnienia związane z tymi umiejętnościami, takie jak: litera, głoska, sylaba, co dla nas – domowych nauczycieli – będzie niezwykle pomocne. Zwrócić należy tylko uwagę, jakim alfabetem dziecko posługuje się w szkole. Jeśli będzie to alfabet łaciński, to zadanie mamy ułatwione – litery w większości w języku polskim i nauczanym w szkole będą się pokrywać – pozostanie nam wskazać różnice w wymowie. Natomiast jeśli dzieci w szkole będą się uczyć alfabetu innego niż łaciński – np. cyrylicy, naszym zadaniem będzie także nauka znaków alfabetu łacińskiego.
Kiedy więc zacząć? Nic nie zastąpi obserwacji rozwoju dziecka i na tej podstawie podjęcia właściwej decyzji. Natomiast jeśli sami nie mamy pewności i nie możemy zwrócić się z tym pytaniem do specjalisty, pozostaje nam zaufać statystykom, według których najwłaściwszym wiekiem do rozpoczęcia nauki pisania i czytania jest wiek 6 lat. Czasem też, o czym poniżej, autorzy różnych metod sami wskazują, kiedy w ich ocenie najlepiej zainicjować edukację konkretną metodą.
Jak uczyć?
„Czy muszę skończyć studia polonistyczne lub pedagogikę wczesnoszkolną, żeby uczyć swoje dziecko pisać i czytać o polsku?” – zapyta niejeden z rodziców. Oczywiście byłaby to sytuacja idealna, ale pewnie taka nie zdarza się często. Natomiast każdy z nas sam zdobywał tego typu wiedzę w szkole – to wystarczające podstawy, aby zostać rodzicem-nauczycielem. Natomiast – jak zaznaczałem na wstępie – tak czy inaczej, zdobycie dodatkowej wiedzy będzie konieczne. Po pierwsze – pozwoli nam to poczuć się pewniej w roli uczącego, po drugie – wskaże nam drogę możliwie najefektywniejszego zdobywania nowej umiejętności przez nasze dziecko. Teraz pozostaje tylko wybrać metodę nauki. A możliwości jest co najmniej kilka.
Gdy tylko niemowlę zacznie na tyle dobrze widzieć, aby dostrzec na kartce papieru duże litery, można zaczynać naukę – tak twierdzą zwolennicy nauki czytania metodą globalną. Koncepcja ta wywodzi się z pomysłów amerykańskiego fizjoterapeuty Glenna Domana, który szukał nowych możliwości rehabilitacji dzieci z uszkodzeniami mózgu. Okazało się, że z powodzeniem pomysły Amerykanina można stosować właśnie przy nauce czytania (niestety nie pisania – co jest wadą właśnie tej metody).
Czytanie globalne zakłada naukę przez zabawę. Dziecku prezentuje się karty z wyrazami – początkowo jest to jeden prosty wyraz na karcie (np. mama, tata), potem wyrazy są dwa, następnie na karcie umieszczamy krótkie zdania itd. Tego typu sesje należy powtarzać kilka razy dziennie – dziecko wyrazów nie dzieli na głoski czy sylaby – zapamiętuje je w całości. Dzięki temu efekty obserwujemy już po kilkunastu miesiącach. Nagle okazuje się, że dwu-, trzylatek czyta! Dodatkowo, metodę tę z powodzeniem można stosować w domu. Niestety, ma też ona swoje wady. Przede wszystkim, jak wspomniałem, nadaje się tylko do nauki czytania. Nie jest też dostosowana do specyfiki języka polskiego, czyli np. odmiany i różnego rodzaju wyjątków. Maluch, który ze swej natury nie potrafi zbyt długo koncentrować się na tych samych rzeczach czy czynnościach, może globalnym czytaniem szybko się znudzić.
Jeśli jednak rodzice byliby zainteresowani tego typu podejściem w nauce czytania, warto zainteresować się metodą o nazwie „Cudowne Dziecko” opracowaną przez Anetę Czerską. Punkt wyjścia jest podobny jak w metodzie Domana – tu też dziecko ogląda zapisane na kartach różne wyrazy, natomiast sposób prezentacji jest odmienny i ma na celu uruchamianie kreatywności dziecka. Co ważne – metoda Czerskiej jest już dostosowana do specyfiki języka polskiego.
Nauka pisania i czytania wcale nie musi koncentrować się na… pisaniu i czytaniu. Gdy nasz maluch jest w wieku przedszkolnym i chcemy go przygotować do zdobywania wiedzy i umiejętności także językowych, można skorzystać z propozycji Marty Bogdanowicz. Opracowała ona koncepcję, którą nazwała Metodą Dobrego Startu. Na etapie przedszkolnym bardzo istotny jest rozwój dziecka na wielu płaszczyznach. Metoda Bogdanowicz nie koncentruje się na jednym typie zadań, angażuje różne zmysły i przyczynia się do rozwoju psychomotorycznego dziecka. Na czym konkretnie polega? To zestaw ćwiczeń językowych, ruchowych i ruchowo-słuchowych wykorzystujących m.in. wiersze i piosenki. Choć z pewnością tego typu podejście będzie atrakcyjne dla przedszkolaka, to jednak może stanowić raczej uzupełnienie samej nauki pisania i czytania. Jest to też metoda wymagająca od nauczyciela przygotowania urozmaiconych ćwiczeń, które będą jednocześnie kształtowały różne umiejętności. Koniecznym będzie także opracowanie programu działania i modyfikowanie go zgodnie z potrzebami dziecka.
Symultaniczno-Sekwencyjna Nauka Czytania to oficjalna nazwa metody nazywanej metodą krakowską. Jej autorka, Jagoda Cieszyńska, wyodrębniła trzy etapy realizacji nauki. Pierwszym z nich jest powtarzanie – maluch powtarza po rodzicu samogłoski, sylaby i wyrazy. Kolejny etap to rozumienie – zadaniem dziecka jest wskazywanie odczytywanych przez rodzica samogłosek, sylab i wyrazów zapisanych na kartkach. W ostatnim etapie dziecko nazywa, czyli samodzielnie odczytuje samogłoski, sylaby i wyrazy. Metodę krakowską z powodzeniem można stosować w domu. Jej niewątpliwą zaletą jest to, że stymuluje wszystkie funkcje poznawcze dziecka. Niestety, tak maluch może nauczyć się jedynie czytać – metoda nie rozwija pisania. Dodatkowo zaleca się, aby rodzic wiedzę konieczną do jej stosowania zdobył na specjalistycznych szkoleniach.
W trakcie procesu edukacji każde dziecko powinno być traktowane indywidualnie – przecież każdy uczeń w innym tempie przyswaja nową wiedzę – to jedno z głównych założeń glottodydaktyki, czyli metody opracowanej przez Bronisława Rocławskiego. Rocławski poleca rozpocząć prowadzenie zajęć glottodydaktycznych już u trzylatków. Cały okres nauki zaplanowany jest na kolejne trzy lata. W tym czasie uczniowie nie tylko wykonują ćwiczenia przygotowujące do nauki czytania i pisania, ale uczestniczą też w warsztatach oddechowych czy pracują nad właściwą artykulacją. Ważną pomocą dydaktyczną są w tej metodzie specjalne klocki z umieszczonym na nich alfabetem – ich zastosowanie nie tylko czyni naukę bardziej efektywną, ale też atrakcyjną dla małego ucznia. Niestety, rodzic chcący zostać glottodydaktykiem będzie musiał poświęcić czas na fachowe szkolenia oraz działać według opracowanego wcześniej planu. Ta metoda będzie zapewne łatwiejszą do realizacji dla osób z pewnym przygotowaniem pedagogicznym.
Czy to wszystkie możliwe metody i koncepcje? W żadnym wypadku. Sposobów na rozpoczęcie przygody ze słowem czytanym i pisanym jest znacznie więcej. Natomiast te przedstawione powyżej powinny rodzicom dzieci dwujęzycznych dać pewien obraz możliwości edukacyjnych. Jeśli zdecydujemy się spróbować realizować naukę pisania i czytania w warunkach domowych, wybierzmy metodę nie tylko właściwą dla małego ucznia, ale także dla nas – nauczycieli. O wiele łatwiej będzie nam przekazać wiedzę w sposób, który będzie zrozumiały przede wszystkim dla nas. Wprawdzie od wyboru metody nauki do czytania w oryginale przez dziecko Pana Tadeusza czy Nad Niemnem długa droga, ale przecież każda droga, nawet ta najdłuższa, musi mieć swój początek.
Autor : Łukasz Sawicki