Z przeciwnościami losu mierzył się całe życie, jednak dzięki własnym talentom i ogromnej determinacji został inżynierem światowej klasy. Oto historia Ernesta Malinowskiego, twórcy Kolei Transandyjskiej i bohatera narodowego Peru.
Adam Stanisław Hipolit Ernest Nepomucen przyszedł na świat w 1818 r. w Sewerynach na Wołyniu. Urodził się w majętnej i szanowanej rodzinie szlacheckiej. Jego dziadek ze strony matki, Leonard Marcin Świejkowski, pełnił urząd wojewody podolskiego, natomiast ojciec, Jakub, był działaczem patriotycznym i wolnomularzem, brał udział w kampanii Napoleona przeciw Rosji i dosłużył się stopnia oficerskiego, spisał wspomnienia Hugona Kołłątaja, a także obrany został marszałkiem szlachty powiatu Nowogród Wielki. W domu Malinowskich panowała atmosfera patriotyczna i żywa była tęsknota za niepodległością, którą Polska utraciła.
Rodzice zadbali o wykształcenie Ernesta (tego imienia używał w przyszłości) i jego starszego brata Rudolfa, którzy wysłani zostali do najlepszej szkoły w okolicy, czyli Liceum Krzemienieckiego. Nauka w tym ośrodku, nazywanym Atenami Wołyńskimi, była bardzo kosztowna, a od uczniów wymagano wiele wysiłku. Od samego początku kładziono nacisk na naukę czterech języków: polskiego, rosyjskiego, łacińskiego i francuskiego. Szczególnie ten ostatni już niedługo przydał się Rudolfowi i Ernestowi.
Mimo bardzo wysokiego poziomu nauczania bracia Malinowscy doskonale sobie tam radzili. Beztroski okres w ich życiu trwał aż do 1831 r., kiedy to Liceum zostało tymczasowo, a ostatecznie na zawsze, zamknięte. W nocy z 29 na 30 listopada 1830 r. w Warszawie doszło do wybuchu antycarskiego powstania. Mieszkańcy Wołynia, Podola i innych ziem zaboru rosyjskiego, niemieszczących się w granicach Królestwa Polskiego, także pragnęli dołączyć do zrywu. Dużą aktywnością wykazał się Jakub Malinowski, który był jednym z głównych działaczy powstańczych na Podolu i wybrany został posłem na Sejm Królestwa Polskiego. Jego najstarszy syn, 16-letni Rudolf z bronią w ręku walczył z Rosjanami. Nie znany jest udział Ernesta w działaniach podejmowanych podczas powstania listopadowego. Prawdopodobnie był za młody, aby tak jak jego brat walczyć zbrojnie. Być może pomagał ojcu, roznosząc rozkazy dla konspiratorów.
Problemy organizacyjne i komunikacyjne, a także stacjonujące w okolicy wojska carskie przeszkodziły w rozwoju działań powstańczych na Podolu i Wołyniu. Zryw narodowowyzwoleńczy wygasał także w Królestwie Polskim, zatem patriotyczna i bardzo aktywna rodzina Malinowskich pod koniec 1831 r. była zmuszona opuścić zabór rosyjski. Uciekając przed represjami, przekroczyli granicę austriacką i dotarli do Lwowa. Nie zagrzali tam długo miejsca i już niedługo Jakub z dwoma synami – Rudolfem i Ernestem znaleźli się w Dreźnie, natomiast matka chłopców wróciła do rodzinnego majątku. Rodzina już nigdy nie spotkała się w komplecie. W maju 1832 r. Malinowscy wyruszyli do Francji, dołączając do tysięcy polskich emigrantów.
Emigracja
Na emigracji Jakub stale troszczył się o sprawy Polski, jednak nie zaniedbał edukacji synów. Rudolf został przyjęty na Politechnikę, natomiast Ernest dostał się do prestiżowego Lycée Louis-le-Grand w Paryżu. Obaj bracia byli bardzo zdolni i osiągali sukcesy w nauce, a Ernest stał się jednym z najlepszych uczniów swojej szkoły. Dlatego już dwa lata później poszedł w ślady brata i rozpoczął studia na École Polytechnique, a w 1836 r., obaj Malinowscy studiowali razem na École des Ponts et Chaussées. Synowie posła z Wołynia byli wzorem do naśladowania dla młodych Polaków we Francji, a sukcesy przez nich osiągane zaowocowały przyznaniem specjalnego stypendium przez państwo. Ci jednak w całości przekazywali je swoim uboższym rodakom, których nie było stać na zdobycie wykształcenia.
W 1839 r. Ernest Malinowski ukończył naukę z bardzo dobrymi wynikami i otrzymał pracę przy budowie państwowej kolei. Doświadczenie zdobyte u boku najlepszych fachowców w kraju miało zaowocować w późniejszych latach życia Polaka. Choć młody emigrant był człowiekiem utalentowanym i skrupulatnie wykonywał powierzone mu zadania, nie wszystko potoczyło się po jego myśli. Rząd francuski, pomimo okazania pewnej sympatii dla Polaków, obawiał się eskalacji nastrojów rewolucyjnych, szczególnie wśród emigracyjnej młodzieży, dlatego nie raz podejmowano próby przydzielania ich do prac poza granicami Francji.
Taki właśnie los spotkał braci Malinowskich. W 1839 r. Ernest i Rudolf wysłani zostali do Algierii – francuskiej kolonii, w której na domiar złego na nowo rozgorzał konflikt zbrojny. Oddzieleni od ojca i spraw polskich Malinowscy poczuli się jak zesłańcy. Nie mógł się z tym pogodzić szczególnie 21-letni Ernest, który szybko popadł w konflikt z przełożonymi i po zaledwie 10 miesiącach został z powrotem odesłany do Francji. Tam otrzymał posadę przy melioracji rzek. W Algierii pozostał jego brat, zatem rodzina Malinowskich ponownie została rozdzielona. Rudolf wrócił do Francji dopiero w 1851 r. i pracował tam jako inżynier.
Ernest sumiennie wykonywał swoje obowiązki do 1848 r., który był momentem przełomowym w dziejach Francji i życiu Polaka. Rewolucyjne nastroje spowodowane nieurodzajem oraz trudną sytuacją gospodarczą i społeczną doprowadziły do wystąpień ludności w wielu państwach Europy. Pierwszym krajem, w którym społeczeństwo wzięło sprawy w swoje ręce, była właśnie Francja. Doprowadzono tam do abdykacji króla Ludwika Filipa I i powołano do życia II Republikę. Okres ten w dziejach Starego Kontynentu nazywany jest Wiosną Ludów.
W tym czasie Ernest wyjechał do Lipska, skąd przekazywał emigrantom polskim we Francji informacje dotyczące wystąpień ludności przeciw austriackim okupantom w Krakowie. Żywa była wiara w odzyskanie tak upragnionej niepodległości przez Polskę, jednak rozruchy w mieście Kraka zostały stłumione. Malinowski na początku następnego roku wrócił do Francji, gdzie po kilku miesiącach znalazł pracę przy usprawnianiu żeglugi rzecznej.
Sytuacja w kraju, mimo rewolucyjnych zmian i wprowadzanych reform, wciąż była daleka od pożądanej. Co więcej, jeszcze pod koniec 1848 r. doszło do zamachu stanu i Cesarzem Francuzów został Napoleon III. Brak stabilizacji w państwie, niepewność zatrudnienia, traktowanie obcokrajowców drugorzędnie i obawa o przyszłość musiały wzbudzać niepokój u emigranta. Przyszły pionier kolejnictwa uświadomił sobie również, że póki co, należy na bok odłożyć marzenia o niepodległej Polsce. Gdyby tego było mało, w 1850 r. zmarł ojciec Ernesta. To wszystko sprawiło, że Malinowski, który dotąd nie założył rodziny, nie czuł potrzeby, aby dłużej przebywać we Francji. Po raz ostatni w życiu spotkał się z Rudolfem i w październiku 1852 r. wyjechał do Peru.
Od najemnika do bohatera
Zgodnie z kontraktem podpisanym na sześć lat, Polak obejmował posadę inżyniera rządowego, a do jego obowiązków miało należeć m.in. wytyczanie dróg i konstruowanie mostów. Przede wszystkim jednak zająć się miał wyszkoleniem miejscowych kadr. Do Ameryki Południowej Malinowski wyruszył w towarzystwie dwóch wybitnych francuskich inżynierów – Emila Chevaliera i Charlesa Fraguette’a.
Ten ostatni jednak szybko zrezygnował z wypełniania kontraktu. Peru było krajem biednym, górzystym i niezwykle zróżnicowanym społecznie. Ta była kolonia hiszpańska wywalczyła niepodległość niecałe 30 lat wcześniej, a wciąż zmieniające się ekipy rządzące nie były w stanie poradzić sobie z bieżącymi problemami. Przybyli z Francji fachowcy mieli zająć się szkoleniem przyszłych inżynierów, jednak brak obiecanych pieniędzy i fatalne warunki nie pozwoliły im wypełnić swoich zadań. W takiej sytuacji, już w rok po przybyciu, Fraguette wsiadł na statek powrotny.
Malinowski przyzwyczajony do trudów, przeciwności losu i kłód rzucanych pod nogi nie zamierzał się poddawać. Wypełnił kontrakt, a do jego głównych osiągnięć zaliczyć można modernizację mennicy w stolicy kraju, Limie oraz wybrukowanie miasta Arequipa. Polski inżynier stał się postacią szanowaną w kraju, a sam prezydent Ramon Castilla obdarzył go zaufaniem i słuchał jego rad. W 1858 r. Malinowski postanowił przedłużyć kontrakt o kolejne trzy lata. Z pewnością nie spodziewał się, że w Ameryce Południowej spędzi prawie pół wieku.
Następne 10 lat Polak zajmował się projektowaniem i nadzorem realizacji dwóch tras kolejowych: Pisco-Ica i Chimbote-Huaraz. Ten drugi projekt był szczególnie wymagający, ponieważ łączyć miał dwa miasta, których różnica w położeniu nad poziomem morza wynosiła 3 tys. metrów. W międzyczasie inżynier stał się bohaterem narodowym Peru i jedną z najbardziej rozpoznawalnych postaci w tym kraju. Jak to się stało?
Hiszpania utraciła kontrolę nad peruwiańską kolonią w latach 20. XIX wieku, jednak wcale nie zamierzała rezygnować z ponownej okupacji tych ziem. Konflikt między Limą a Madrytem, który wisiał w powietrzu od kilku lat, wybuchł na dobre w 1866 r. Peruwiańscy patrioci nie chcieli zgodzić się na różne hańbiące oferty składane przez iberyjskich przybyszy. Spodziewano się zatem, że okręty hiszpańskie, które wiele miesięcy wcześniej wpłynęły na wody terytorialne Peru, w końcu rozpoczną ostrzał Limy. By temu zapobiec postanowiono wzmocnić i uzbroić ufortyfikowany port Callao, znajdujący się niedaleko stolicy. Zadanie to powierzono Ernestowi Malinowskiemu.
Polak jak zwykle spisał się znakomicie, a zmodernizowany i zaopatrzony w nowoczesną broń port był w zasadzie nie do zdobycia. Przed starymi murami wybudowano forty uzbrojone w działa artyleryjskie, a do transportu amunicji i rannych wykorzystano położone niedaleko tory kolejowe.
Po wykonaniu swojego zadania, Polak zajął miejsce wśród obrońców w jednym z fortów. Ten zaskakujący gest obcokrajowca wzbudził podziw i uznanie wśród miejscowych, jednak Ernest nie miał wątpliwości, że postępuje właściwie. Jak nikt inny rozumiał, czym jest utrata niepodległości.
Bitwa pod Callao rozegrała się 2 maja 1866 r., a niezłomna postawa Peruwiańczyków i zacięty opór przez nich stawiany zmusił Hiszpanów do odwrotu. Obrońcy ponieśli jednak spore straty, a wśród ofiar znalazł się minister wojny i najlepszy przyjaciel polskiego inżyniera José Gálvez. Malinowski, który nie zląkł się zmasowanego ostrzału floty i walnie przyczynił się do zwycięstwa (z fortu, w którym służył wystrzelony został pocisk krytycznie uszkadzający najnowocześniejszy okręt Hiszpanów) został okrzyknięty bohaterem narodowym i honorowym obywatelem Peru.
Kolej Transandyjska
W 1868 r. do Peru przybył amerykański biznesmen Henry Meiggs, który postanowił zainwestować w budowę linii kolejowych. Zatrudnił on polskiego inżyniera, który zaprojektował trasy w północnej części kraju na odcinkach Pacasmayo-Cajamarca oraz Chiclayo-Lambayeque. Jednocześnie jednak Amerykanin zlecił mu podjęcie się wytyczenia trasy wiodącej przez Andy. Pomysł budowy dróg wiodących przez góry i łączących różne regiony kraju przewijał się od chwili zdobycia niepodległości przez Peru, a w latach 50. XIX w. propagatorem tej idei był Ernest Malinowski. Tym razem jednak projekt naprawdę miał wejść w życie, a Polak odegrał kluczową rolę w jego realizacji.
Inżynier wykonał dokładne analizy terenu i sporządził kosztorys, a zaproponowany przez niego pomysł został zaakceptowany przez Meiggsa i władze Peru. Malinowski myślał przyszłościowo i sądził, że wytyczona przez niego trasa przecinająca Andy, a rozpoczynająca się w porcie Callao, będzie mogła być w przyszłości przedłużona aż do Amazonki. W ten sposób, drogą kolejowo-rzeczną połączone zostałyby dwa oceany, co miałoby niewątpliwy wpływ na rozwój regionu.
Tak czy inaczej, inwestor Meiggs i jego główny inżynier Malinowski w 1870 r. rozpoczęli budowę Kolei Transandyjskiej. Niestety od samego początku natrafili na wiele trudności. Problemy z wypłacalnością pogrążonego w kryzysie państwa, wybuch epidemii tajemniczej choroby wśród pracowników i przede wszystkim sama trasa, wiodąca przez wysokie góry i kręte wąwozy. Mimo wszystko prace trwały, a efekty były naprawdę imponujące. W skałach wykuto ponad 60 tuneli, a nad przepaściami wybudowano więcej niż 30 mostów i wiaduktów. Najwyższy punkt, na którym położono tory kolejowe, wynosił ponad 4700 m n.p.m.! W późniejszych latach kontynuatorzy tego dzieła wzbili się na jeszcze wyższy pułap, a Kolej Transandyjska była najwyżej położoną trasą kolejową aż do 2006 r. Rekord ten został pobity przez kolej tybetańską, której trasa ciągnie się na wysokości ponad 5 tys. metrów.
Niestety sytuacja w kraju bardzo szybko uległa pogorszeniu. Kłopoty finansowe Peru zmusiły rząd do zaprzestania dotowania wielkich inwestycji, w tym budowy Kolei Transandyjskiej. Meiggs i Malinowski postanowili kontynuować prace z własnych pieniędzy i dzięki temu w 1878 r. otwarto 141 km odcinek na trasie Callao-Chicla. Niestety Amerykaninowi nie było dane tego zobaczyć, gdyż zmarł rok wcześniej. To nie był koniec złych wiadomości. 5 kwietnia 1879 r. Chile wypowiedziało wojnę Peru i w niecałe dwa lata opanowało cały kraj. W międzyczasie po raz kolejny doszło do zmiany władzy, a nowy prezydent był nieprzychylnie nastawiony do Malinowskiego. Polak postanowił wyemigrować do Ekwadoru.
Pobyt Ernesta w sąsiednim państwie trwał aż sześć lat. Choć pokój z Chile został zawarty już w 1883 r., to w zniszczonym przez wojnę i kryzys kraju trwały zamieszki, a sytuacja była daleka od spokojnej. Na obczyźnie Polak nie narzekał na brak zajęć i tutaj także zajął się budową linii kolejowych. Przy okazji pomógł znaleźć pracę wielu peruwiańskim emigrantom.
Gdy Malinowski wrócił do Peru w 1886 r., kraj ten był bardzo zniszczony. Lata wojny i rozruchów, zapaść gospodarcza i utrata terytoriów bogatych w zasoby, doprowadziły drugą ojczyznę Ernesta do ruiny. Częściowemu zniszczeniu uległa też Kolej Transandyjska, do czego przyczynili się i Chilijczycy, i siły natury. Na szczęście przetrwały najważniejsze mosty i tunele, a już w 1890 r. brytyjskie Peruvian Corporation postanowiło zainwestować w kolej i kontynuować dzieło życia polskiego inżyniera. Oczywiście nie mogli obejść się bez Malinowskiego, który wszystko nadzorował i zadbał o najmniejsze szczegóły. Już po trzech latach trasa Callao-Oroya, którą kilkanaście lat wcześniej wytyczył Polak, została ukończona.
Mimo pogarszającego się stanu zdrowia, Ernest pozostał bardzo aktywny na wielu polach. Poza pracą dla Peruvian Corporation zajął się wytyczeniem kolejnej trasy kolejowej w Peru i był jednym z założycieli dwóch instytucji: Club Nacional, zrzeszającej peruwiańskich biznesmenów i wpływowe osobistości, a także Sociedad Geográfica de Lima, zajmującej się prowadzeniem badań naukowych oraz zbieraniem informacji z zakresu geografii i geologii Peru. Co więcej, przez rok piastował stanowisko dyrektora Escuela de Ingenieros Civiles y de Minas, uczelni założonej przez innego Polaka – Edwarda Habicha, a także był aktywnym członkiem organizacji charytatywnej Sociedad de Beneficiencia Publica.
Ernest Malinowski zmarł na atak serca 2 marca 1899 r. w Limie i został pochowany na miejscowym cmentarzu.
Polak zapamiętany został jako otwarty, życzliwy, skromny i zawsze zachowujący klasę dżentelmen. Doskonale posługiwał się językiem francuskim, hiszpańskim i angielskim. Mimo majątku, pochodzenia i wykształcenia nigdy nie patrzył na innych z góry, co więcej dbał o to, aby jego współpracownicy i podwładni byli należycie i godnie traktowani. Pomógł także innym polskim inżynierom zrobić karierę w Peru. Był człowiekiem bardzo zdolnym i pełnym optymizmu, a przeciwności losu, z którymi zmagał się przez całe życie, zahartowały jego charakter. Udowodnił, że niepowodzenia nie mogą powstrzymać człowieka, który wierzy w to, co robi.
W Peru do dziś jest żywa pamięć o naszym rodaku. Jeszcze za życia jego podobizna znalazła się na jednej z płaskorzeźb na pomniku poświęconym obronie Callao, a w Museo Historico Militar jego sylwetka widnieje na obrazie przedstawiającym bohaterskich obrońców portu. W 1979 r. w Limie na dworcu „Desemparados” odsłonięto tablicę pamiątkową poświęconą Polakowi, a w 100. rocznicę jego śmierci postawiono tam odlane z brązu popiersie inżyniera. W tym samym roku w najwyższym punkcie Kolei Transandyjskiej stanął pomnik przypominający o wkładzie Malinowskiego w ten projekt.
Przykładów jego upamiętnienia jest oczywiście o wiele więcej, jednak to przede wszystkim od nas zależy, czy pamięć o naszym wybitnym rodaku przetrwa kolejne dziesiątki lat. Don Ernesto z całą pewnością na to zasłużył.
Autor: Tomasz Horsztyński
Serdecznie zapraszamy Państwa również do obejrzenia webinaru Polska360.org z 2020 r. o Erneście Malinowskim z udziałem prof. Antoniny Magdaleny Śniadeckiej-Kotarskiej, Ambasador Nadzwyczajnej i Pełnomocnej Rzeczypospolitej Polskiej w Republice Peru, Republice Ekwadoru i Wielonarodowym Państwie Boliwia oraz eksperta ds. historii kolei – śp. Łukasza Derylaka: